Aktualności
Historia: Unia Tarnów vs Sandecja Nowy Sącz

Tarnów – Nowy Sącz. Naturalna rywalizacja dwóch największych po Krakowie miast Małopolski oddalonych od siebie ok. 70 km, z długą historią, lokowanych w podobnym czasie. Prawa miejskie Sącz otrzymał w 1292 roku, był miastem królewskim, za panowania Kazimierza Wielkiego powstał zamek i mury miejskie i był ważnym ośrodkiem szlaku na Węgry. Tarnów lokowany był w 1330 roku przez Spycimira Leliwitę, kasztelana krakowskiego, znaczącą postać średniowiecznej Polski, na podstawie dokumentu wystawionego przez kancelarię króla Władysława Łokietka. W tym samym okresie na Górze Św. Marcina powstał zamek, który stał się siedzibą rodu Tarnowskich herbu Leliwa. Do dziś oba miasta zachwycają swoją historią i choć Tarnów w XX wieku zaczął dynamicznie się rozwijać, głównie ze względu na przemysł, przez co stał się większym miastem, to Nowy Sącz jest teraz znany z lokalnych milionerów.

 

Klub Sandecja powstał wcześniej od Unii, bo w 1910 roku – najpierw jako robotniczy, a później kolejowy ze względu na patronat znanych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego (dzisiejszy Newag), jeszcze później jako Komunikacyjny Klub Sportowy. Korzenie Unii są nierozerwalnie związane z Państwową Fabryką Związków Azotowych, późniejszymi Azotami, której to budowniczy i pracownicy stworzyli w 1928 roku Tarno-Azot, przemianowany na Towarzystwo Sportowe Mościce. Fabrykę powstałą z inicjatywy Ignacego Mościckiego oficjalnie otwarto w styczniu 1930 roku.

 

Gdy mościczanie dołączyli do futbolowych rozgrywek oczywiście naszymi rywalami byli także zawodnicy z Nowego Sącza. Jesteśmy w sezonie 1937/38, kiedy to oba zespoły rywalizowały w A klasie, czyli III lidze. „Jaskółki” wygrały aż 5-1, a mecz wywołał wielkie emocje:

Ogromne zainteresowanie wzbudził mecz najlepszych zespołów, czyli pojedynek z Sandecją, na który przyjechali także kibice z Sącza. Po raz pierwszy zainteresowanie przekroczyło możliwości stadionu, który nie mógł pomieścić ponad 4 000 widzów. Po decyzji zarządu część kibiców nie mogła nabyć biletów wstępu. Gospodarze wygrali 5-1!

 

Po kolejnym zwycięstwie TSM mogło świętować awans do II ligi, dalszy rozwój piłkarski klubu przerwała wojna. W 1950 roku Mościce przyłączono do Tarnowa, od tej pory zespół występuje pod nazwą ZKS UNIA TARNÓW. Podobnie jak przed wojną klub jest wielosekcyjny. Chociaż to w piłkarzach pokładano zawsze nadzieje to inne sekcje z czasem osiągały większe sukcesy. W najlepszych ligach mieliśmy żużlowców, piłkarki i piłkarzy ręcznych aż po koszykarzy, fenomenem na skalę kraju stała się sekcja pływacka z setkami medali na koncie. W Sączu było inaczej. Chociaż w latach 50-tych pojawiło się w Sandecji sporo innych sekcji, to większość z nich nie przetrwała długo a futbol był cały czas wiodący. Mimo to, przez długie lata to Unia bywała wyżej, chociaż losy obu zespołów się przeplatały, zazwyczaj spotykały się na szczeblu III-ligowym. I tak było do sezonu 2002/3, kiedy to po raz ostatni Unia zagrała z Sandecją w lidze. O tym jak była to zacięta rywalizacja niech świadczy bilans ostatnich 20 meczów ligowych (od sezonu 1987/88 do 2002/3): 7 wygranych Unii, 7 remisów, 6 Sandecji.

 

Od 17 lat Unia grywa jedynie z sądeckimi rezerwami, a z pierwszą drużyną zmierzyła się tylko w Pucharze Polski w 2008 roku – wygrywając 1-0. W kolejnym sezonie biało-czarni awansowali do nowej 1 ligi, w 2017 osiągnęli historyczny sukces w postaci awansu do ekstraklasy, zaś Unia dołuje lądując niedawno do IV ligi. Tak jak w przypadku wcześniej opisywanej rywalizacji z Cracovią, wyłania się obraz piłkarskiej degradacji Tarnowa, niespotykanej nigdy wcześniej w dziejach, właściwie odzwierciedla zapaść, w jakiej znalazło się nasze miasto.

 

Gdy rodził się ruch kibicowski jasne było, że dla kibiców Unii Tarnów sączersi staną się jednym z pierwszych rywali, tym bardziej, że byli zaprzyjaźnieni z Cracovią, a fani „Jaskółek” z Wisłą. W połowie lat 80, kiedy kibice mocno rozbrykali się w regionie Unia awansowała do II ligi w 1985 roku, zaś Sandecja uczyniła to rok później, wtedy jednak tarnowianie spadli i drugi sezon kluby rozminęły się w rozgrywkach. Okazją do konfrontacji był, więc pojedynek Sandecji na Tarnovii. W zwyczaju kibiców „Jaskółek” było patrolowane stadionu przy Bandrowskiego, gdy ktoś mógł zawitać do Tarnowa. Akurat ta kosa przeszła na późniejszych przerzutów, którzy pisali w swej historii o tym, że to pozostałość nienawiści, jaka się wytworzyła na linii Unia – Sandecja (z innymi problemu nie mieli).

1986: „Kiedy Sącz wchodził do drugiej ligi, Sandecji przyjechało 200 osób, jak się wydawało wizualnie bardzo dobrej ekipy, nas przyszło na stadion ok. 20 osób, ale oprócz wyzwisk nic się nie działo. Było nas za mało, żeby atakować, a Sandecja nie wykorzystała swojej przewagi. Kilku z nas wychodzi zbierać ludzi i po ok. 20 min. wchodzi jeszcze 20 osób. Decydujemy się na atak. Kurna, jaki piękny obraz ukazał się moim oczom jak zobaczyłem 200 pleców uciekającej Sandecji. Tych co nie zdążyli tłukliśmy równo. Opanowali swój strach dopiero za bocznym boiskiem Tarnovii. Chcieli nawet ruszyć, ale we wszystko wmieszała się milicja i tego dnia nic szczególnego już się nie wydarzyło.”

 

Sezon 1987/88, wyjazd do Sącza: Dużo naszych pojechało tego dnia do Częstochowy. Unia na żużlu walczyła o utrzymanie w I lidze. Fani czarnego sportu obiecywali naszym darmowe picie w jedną i drugą stronę. Podobno z obietnicy dobrze się wywiązali (ale o tym jak było niech piszą Ci którzy byli wtedy w Częstochowie). Do Sącza pojechało około 15 kibiców Unii. Na dworzec przyszło więcej kibiców Jaskółek, ale nie wszystkich zabraliśmy ze sobą. Najmłodszych i mało doświadczonych zostawiliśmy w Tarnowie. Przed tym wyjazdem mieliśmy duży respekt do Sandecji. Wcześniej Wiślacy opowiadali nam jak mieli przejebane w Sączu. Kibice Jagiellonii też mówili, że cudem udało im się z Sącza wyjechać. Stąd respekt- tym bardziej, że Sandecja właśnie spadła z II do III ligi i dobra drugoligowa paczka powinna im jeszcze zostać. Byliśmy pierwszy raz w Sączu i nikt z nas tego miasta nie znał. W szalikach błądziliśmy po okolicy szukając stadionu. W efekcie spóźniamy się na mecz 5 minut. Wchodząc na stadion krzyczymy ZKS,ZKS,ZKS. Rozwieszamy flagę i drzemy się ile wlezie. Prawie pełny stadion. Po chwili Sandecja rozwiesza swoje flagi i organizuje prawie 100-tu osobowy młyn. Obstawia nas tylko dwóch stójkowych milicjantów. Przychodzi do nas kilku starszych gości z Sandecji. Opowiadają jak będziemy mieć przejebane, ale my się z nich śmiejemy. W przerwie około 30-to osobowa grupa Sandecji przechodzi przez boisko pod nasz sektor. Stają przed nami i się wygrażają. Markujemy atak na nich i uciekają tą samą drogą co przyszli (przez boisko). Po meczu na stadionie pojawia się więcej milicji. Trzymają nas do momentu, aż stadion robi się pusty. Tu niespodzianka: milicjanci mówią nam którędy na dworzec i odjeżdżają. Nie znając Sącza od razu mylimy wskazaną drogę. Co chwilę Sandecja rzuca do nas kamieniami, ale nie uciekamy. Jakimś cudem odnajdujemy główną ulicę na końcu, której jest dworzec. Do dworca jednak pozostaje kawał drogi. Drogą przejeżdża radiowóz, ale nas nie zauważa? Sandecja, co chwilę umila nam drogę rzucając kamienie. Wreszcie w oddali widać dworzec i milicyjną Nyskę. Tuż przed dworcem sypie się na nas konkretny grad kamieni i słychać głośne „AAAAAAaaaaaa”! Ruszyła na nas od tłu 50-cio osobowa grupa Sandecji. Stanęliśmy, a kiedy Sądeczanom skończyły się kamienie ruszyliśmy na nich. Zaczęli uciekać na wszystkie strony. Nasi gonili Sandecję ile wlazło. Nie wszystkim udało się uciec. Kilku z Sandecji dostało na głównej ulicy, kilku między blokami tuż przy dworcu. Paru Sądeczan próbowało uciekać przez krzaki, ale dużo czasu im to zajmowało, więc też dostali. Rozbiegliśmy się za nimi – milicja nie reagowała. Na dworcu okazało się, że do odjazdu pociągu jest sporo czasu. Widzieliśmy jak rozgoniona przez nas Sandecja znów się zbiera. Jednak nie odważyli się już podchodzić na PKP.

W rewanżu w Tarnowie pojawili się w kilka osób, ale do niczego poważnego nie doszło, gdyż zdążyli się ewakuować pod kasy, gdzie znajdowała się milicja.

 


Sandecja-Unia w latach 80 (po lewej kibice Unii, po prawej Sandecji)

 

1988/89 – w kolejnym sezonie kibice Unii udają się na stadion Tarnovii, jednak goście nie przyjechali. Za to gorąco było w Nowym Sączu:

Wiosna 89 rok. Nowy Sącz. 35-osobowa grupa kibiców Jaskółek udała się na meczyk do Sącza. Były jeszcze 4 osoby, ale dwie z nich opijały egzaminy, a druga dwójka przybyła prosto z wojska, więc też udali się do Bristolu. Nie chcę się chwalić, ale to co zrobiliśmy wtedy w New Sączu do dziś pozostaje dla wielu zagadką. Wybiegliśmy z pociągu i rozprzestrzeniliśmy się, aby wizualnie wyglądać na większą grupę. W pierwszym momencie, zaraz po tym jak wodzu krzyknął „jedziesz”, Sandecję trochę chyba zamurowało, ale już za chwilę widać było, że nie są to tylko postronni obserwatorzy. Było ich gdzieś w przedziale od 80 do 100 osób i naprawdę, aż serducho grało na ich widok. Umykali tak szybko, że nawet numerów butów nie można było rozeznać. Kilku z nich, dla których słowo lekkoatletyka nic nie znaczyło, dostało po głowach i kibice Jaskółek święcili triumf. Trzeba jednak przyznać, że kilku górali nie mogło łatwo pogodzić się z porażką i jeszcze dwa razy nas atakowali. Ale za każdym razem musieli oddać pole. Tego dnia Jaskółki już nie miały prawa przegrać. Autor tego posta dostał łańcuchem przez łeb w jedynym z tych starć i chce gorąco podziękować pewnej starszej pani, która w autobusie widząc hektolitry krwi z płynącej z rany na głowie użyczyła mu chusteczki. W przerwie meczu Sanda znów musiała palić wroty, natomiast po meczu tamtejsza milicja zdecydowała, że wywiezie gości dwie stacje za Sącz. Przed stadionem czekało na nas około 250 Sandy. Byłbym chyba idiotą, gdybym napisał, że poradzilibyśmy sobie, ale mieliśmy swoje 5 minut i je wykorzystaliśmy.

 

Kolejny wyjazd do Sącza nie doszedł do skutku…

„Moja przygoda z kibicowaniem skończyła się na jesień 1990 roku. Zebraliśmy się na wyjazd na Sandecję w około 30 osób. Czekaliśmy jeszcze mając nadzieję, że ktoś dojdzie, a tu nagle jeden z nas, który stał na peronach i „oglądał” pociągi wybiega i krzyczy, że jedzie Polonia Bytom. My rura na peron, pchamy się z dwóch stron do wagonu, ale dobrze się goście bronili. Z jednej strony zatarasowali drzwi, z drugiej rzucali do nas butelkami po piwie. Drzwi udało się nam jakoś wyłamać im z rąk, ale w tym momencie do akcji wkroczyli sokiści z milicją i zaczęło się pałowanie. Poskręcali nas, resztę rozgonili i do Sącza nie pojechaliśmy. Niedługo później wyjechałem z Polski.”

 

Cóż… Na tym zakończyły się wojaże kibiców Unii na dłuższą chwilę. Na początku lat 90 Unię dopadł kryzys, za to w 1994 roku piłkarze awansowali do II ligi, przez co pojedynki tarnowsko-sądeckie umilkły. Powróciły na chwilę od sezonu 1999/2000. Na początku jeszcze nie pojawiliśmy się na wyjeździe. W Tarnowie młyn ok. 60 osób, już całkiem fajnie oflagowany z konfetti i serpentynami, dodatkowo wisiała skrojona flaga Stali Gorzyce. Gości ok. 40. Następne mecze na naszym stadionie nie wiele się od siebie różniły, zdecydowanie ciekawiej zaczęło być w Sączu.


Unia-Sandecja-wiosna 2000


Unia-Sandecja-sezon 2001/02

 

Wiosna 2002 – wreszcie dobry wyjazd. Cała triada pokazała się na Sandecji: Wyjazd na Sandecję zbiegł się w czasie z meczem Stal Rzeszów – Unia (żużel), postanawiamy jednak odpuścić Stal i jechać do Sącza. Zebrało się nas 40 chętnych. Jedziemy do Gorlic, gdzie dołącza do nas ok. 70 kibiców Glinika i ok. 20 fanów Karpat (w tym Nafta Jedlice). W Gorlicach wsiadamy w pociąg i bez obstawy jedziemy do Nowego Sącza. Wysiadając widzimy konkretną, ok. 40 osobową grupę Sandecji, która nas obserwuje, ale dostajemy konkretną obstawę. Policja formuje kolumnę i prowadzi nas na stadion. Na mieście w pewnej chwili atakuje nas Sandecja, prawdopodobnie ta sama grupa, która obserwowała nas na mieście, ok. 40. Rzucają sprzętem, poleciała nawet jedna szklanka. Czekaliśmy, aż wyrzucą co mieli i ruszyliśmy na nich, wtedy Sandecja się zrywa. Później między blokami widzimy grupki obserwujące nas, ale poza kilkoma kamieniami lecącymi w nas nic się nie dzieje. Dochodząc do stadionu widzimy dużą grupę pod kasami, ale ze względu na dużą ilość mundurowych do niczego nie dochodzi. W klatce wieszamy fanę „Jaskółki” i Karpat. Wieszamy też dwa szale, jeden Sandecji i jeden Czarnych Jasło. Dołącza do nas jeszcze jeden fan Unii i jesteśmy w ok. 130. Ilość Sandecji trudno ocenić, ale mogło ich być nawet 150. Na początek rzucamy konfetti, a Sandecja odpala racę i świecę dymną. W czasie meczu spokój, prowadzimy tylko doping, który ze względu na upał siada. Powrót również spokojny, choć spodziewaliśmy się jakiś akcji Sandecji. W Gorlicach żegnamy się z przyjaciółmi i wracamy do Tarnowa.

 

Ostatni sezon ligowych zmagań to 2002/3. Unia Tarnów – Sandecja 21.09.2002: Po naszej wizycie w Sączu wiedzieliśmy, że Sandecja zawita w Tarnowie w sporej liczbie. I rzeczywiście, zajechali dwoma autokarami. W klatce było ich jakieś 80-90 osób, w tym Jasło i Korona (wg. relacji Sandecji 95 osób dwoma autokarami, plus 5 Korona i 10 Jasło). Wieszają dużą i małą flagę Sandecji oraz małą Czarnych. Prowadzą niezły doping przez całe spotkanie, odpalają saletrę. Nas zbiera się trochę ponad 50 osób, z czasem rozkręcamy doping, który w drugiej połowie był całkiem niezły. Mizerię frekwencyjną nadrabiamy klimatami ultras – rzucamy serpentyny, odpalamy 3 race, 6 wulkaników, petardę hukową. O tę petardę przyburzają się psy, trochę się z nimi szarpiemy, ale skręcają jedną osobę od nas. Po tym meczu musimy przyznać, że obecnie znajdujemy się w kryzysie organizacyjnym.

 

Sandecja Nowy Sącz – Unia Tarnów 10.05.2003: Po meczach bez emocji wyjazd na Sandecję całkiem dobry. Wysiedliśmy w Stróżach i tam dołączyły Karpaty i Glinik. Na pociąg trzeba było trochę czekać, więc rozkoszujemy różnymi trunkami z pobliskiego sklepu. Pamiętam, że jak już jechaliśmy do Sącza to trafił się kanar, który narobił problemów. Kiedy już dojeżdżamy ful policji, kamerowanie, spisywanie. Kiedy docieramy na stadion czeka już antyterrorka. Prowadzimy w miarę dobry doping. Gospodarzy ok. 120, w tym KSC i Jasło. Poleciało kilka kamieni w naszą stronę. Z meczu wcześniej wychodzimy, aby zdążyć na pociąg. Po drodze spokój, tylko jakieś gnojki chciały sobie porzucać w pociąg i wpadły tam psy. W Stróżach pożegnaliśmy naszych ziomków po pogonieniu jakiś chamów. Na wyjeździe 45 osób.


Sandecja-Unia Tarnów – maj 2003, ostatni mecz Jaskółek z Sandecją w Nowym Sączu

 

I na tym wydawałoby się, że koniec. Rywalizacja bardziej przeniosła się na Podkarpacie, gdzie często grywały ze sobą Karpaty (nasza zgoda) z Czarnymi Jasło (zgoda Sandecji)… jednak nadszedł mecz z inną sądecką drużyną Dunajcem, który zakończył się przed czasem i huczały o nim wszystkie lokalne media, pisząc o barbarzyńcach i dantejskich scenach.

Dunajec Nowy Sącz – Unia Tarnów 14.08.2004: Na inauguracyjnym meczu w Sączu pojawiło się nas ponad 60 osób, w tym 5 Karpaty i 5 Wisła Szczucin, którym na wstępie dziękujemy za wsparcie. Szkoda, że około 20 chętnych na ten wyjazd pozostało w Tarnowie bez środku lokomocji i nie mogli dotrzeć na ten pojedynek. W Sączu meldujemy się na drugą połowę, wchodzimy na stadion, jesteśmy sprawdzani oraz kamerowani przez psy. Siadamy na prowizorycznym sektorze gości po czym po pewnej chwili widząc po drugiej stronie hools Sandecji wybiegamy na boisko w 20-30 osób, tak samo sączersi których jest podobna liczba. Następnie krótkie spięcie po czym Sanda się cofa, my w tym czasie musimy zrywać się do sektora przed psami. Chwilę później Sanda atakuje ponownie, tym razem ze sprzętem, jednak nie dochodzi do żadnego starcia, ponieważ policja strzela z gładkolufowej. Ta akcja nie miała żadnych szans powodzenia i była bardziej pokazowa. My w tym czasie oczywiście śpiewamy znane piosenki: zostaw kibica… i zawsze i wszędzie. Mecz zostaje przerwany. Od razu policja pakuje nas do autokaru i niespodziewanie wiozą na komendę, gdzie spisują oraz robią wnioski do sądu w trybie natychmiastowym i możliwe, że cała ekipa od nas dostanie kolegium + zakaz na 3 lata (tak przynajmniej wnioskowała policja), choć tak w ogóle w awanturze brała udział jakaś połowa od nas. Na koniec podziękowania dla Sandecji za zachowanie podczas naszego pobytu na komendzie, zachowali się naprawdę honorowo.

 

Jak można się domyślić wszelkie mecze wyjazdowe z Dunajcem czy rezerwami od tej pory odbywały się bez udziału publiczności. Paradoksalnie przynajmniej w Tarnowie formułowaliśmy większe młyny niż wcześniej na meczach z pierwszą drużyną, ale byliśmy już na innym etapie odbudowy ekipy. Można by jeszcze znaleźć parę konfrontacji czy ich prób przy innych okazjach niż pojedynki piłkarskie tych drużyn, ale nie odbiegajmy zbyt daleko od głównego tematu.

 

Ostatni raz Unia i Sandecja zmierzyły się w Pucharze Polski 22 czerwca 2008 roku. Ten mecz odbywał się już w innych realiach kibicowskich. Tarnowianie już od paru lat byli na fali odrodzenia, więc 300-osobowy młyn nie robił większego wrażenia. Tym bardziej, że wszyscy byli zawiedzeni przegranymi barażami, a pucharowe zmagania pozostały niemal jak kara. Jeszcze miesiąc wcześniej udało się wystawić dwukrotnie większy młyn na meczu z Okocimskim. Spłonęło trochę szali Korony, Stali Mielec, Sandecji. Gości ok. 170, z delegacjami Tychów i Polonii Warszawa. Duży upał spowodował, że obie strony po pewnym czasie rozsiadły się na sektorze. To już był lekko wakacyjny pojedynek, chociaż obejrzało go łącznie 1000 widzów.

Galeria z meczu: KLIKNIJ

 

Tarnów i Nowy Sącz rozdzieliły dwa sportowe bieguny, ale znalazła się mała wioska pod Tarnowem – Nieciecza, która oba wschodnie filary Małopolski zawstydziła. Najpierw Tarnów kiedy to Bruk-Bet pokazał naszemu miastu jak można zbudować silną drużynę piłkarską i wprowadzić ją do ekstraklasy, a następnie Nowy Sącz, który gdy dołączył do grona najlepszych drużyn w kraju gościł swoich przeciwników właśnie w Niecieczy.

 

Na koniec przynajmniej jedna oprawa z tych wszystkich meczów jest warta odnotowania, na ostatnim pojedynku z rezerwami Sandecji w Tarnowie – 13 października 2018. Niestety to widowisko zakończyło się spisaniem wszystkich zasiadających na trybunach przez policję i sprawami w sądzie dla paru osób.

Galeria z meczu: KLIKNIJ

Zobacz także