Skrócony opis historii kibiców Unii Tarnów zamieszczaliśmy nie raz na naszych stronach. Teraz postaramy się przybliżyć nieco więcej szczegółów, dzięki opisom starszych kibiców Jaskółek. Opisy będą umieszczane w albumie „Historia kibiców Unii Tarnów”, a na grafice znajdzie się informacja, czego dotyczy opis. Historię możecie poczytać też na naszym forum. Z 40 lat ruchu kibicowskiego mogłaby powstać naprawdę gruba książka, postaramy się zamieścić to, co udało się odtworzyć.

Zaczynamy od zalążków, czyli lat 70, czasy powstania pierwszego oficjalnego fan klubu piłkarzy Jaskółek stworzonego przez dyr. Stefana Kowala. Wtedy kibice Unii skupiali się przede wszystkim na dopingowaniu swojego klubu.

Relacja JzK:

„Lata 70 -te – grupy kibiców organizował dyr.Technikum Chemicznego – Stefan Kowal (nie żyje).W najlepszym okresie liczyły ok. 100 osób.Czołówkę stanowili uczniowie z Mościc, Bogdan – wtedy student prawa, też prawnicy Marek,Wacek, inż Roman, Pele, Krzysiek P. i wielu innych. Dopingowano na prostej – naprzeciwko trybuny głównej, od której dobrze odbijały się głosy. Nie było siatek ochronnych,wbiegano po meczu na boisko, na gorąco wymieniano z piłkarzami uwagi – to był niezły sposób na podtrzymanie przez nich wysokiej formy. Rzadko – po ważnych meczach organizowano przemarsze ulicami Tarnowa – ul. Krakowską (na wysokości stadionu Tarnovii) do ul.Wałowej. MO (Milicja Obywatelska) wstrzymywała niekiedy ruch. Klub organizował autobusy na wyjazdy (różnie to wyglądało w różnych latach). Z czasem wprowadzono legitymacje Klubu Kibica – ze zdjęciem, uprawniające do bezpłatnego wstępu. Kibicowano nie tylko piłce – także koszowi,siatkówce (solidna II -ligowa drużyna).

Dobre kontakty – z Wisłą Kraków (pojawiali się głównie fani Wisły z Brzeska i Bochni), bodajże Lechią Gdańsk, Jagiellonią Białystok, Dalinem Myślenice. Fatalne ze Stalą Rzeszów (nie tylko przez grzeczność pozostawili niejedną flagę w Tarnowie), Cracovią, Stalą Stalowa Wola, Tarnovią i – w pewnym okresie z Glinikiem Gorlice (tak,tak).

Kibice Unii dominowali w Tarnowie, a pochody rozpoczynające się po niektórych spotkaniach akurat od plant i okolic stadionu Tarnovii miały swoją wymowę. Unia miała wtedy monopol na dużą, dobrze zorganizowaną grupę – nie dziwiły nas, więc przejścia do klubu kibica Unii sympatyków Tarnovii. Tak m.in.pojawił się na stadionie jaskółek Marek S., który po okresie niezbędnej kwarantanny, stał się jednym z najbardziej zagorzałych sympatyków Unii. Z Tarnovią nie było, więc większych problemów.”

Jak czytamy w tym opisie już wtedy organizowano wyjazdy, chociaż miały inny charakter niż obecnie, a na stadionach oczywiście nie było sektorów gości. We wspomnieniach dalej czytamy o najciekawszych z tych wyjazdów:

„… na zachodzie Lubin (mecz o awans do drugiej ligi w 1975 r.- pamiętam stadion, który wydawał mi się wielki) i Nowej Rudy ( to z kolei eliminacje z 1976 r., kameralny stadionik oraz dwa dni i jedna noc w podróży), późniejsze wyjazdy do Brzegu czy Oławy to wyjazdy zorganizowane z kibicami, na wschodzie Przemyśl ( Czuwaj i Polonia), a na południu Nowy Targ – Podhale miało też drużynę piłkarską.”

Wyjazd do Przemyśla

Czuwaj Przemyśl – Unia Tarnów

„Marek S. przypomniał mi np .wyjazd prawdopodobnie w sezonie 78/79 (drugi sezon po spadku z II ligi) do Czuwaju Przemyśl. Doping prowadziliśmy w ok .6 osób – Marek S., Stirlitz, Marek i Zb.Ch., ja i mój brat.Ostro dopingowaliśmy Unię (dodam – podczas wyjątkowo beznadziejnego meczu, zakończonego remisem 0: 0).Doping zamarł w chwili , kiedy miejscowy „tajojek” zapowiedział pociągnięcie Nas łańcuchem po dosyć charakterystycznej części ciała. Łańcuchów i żelastwa mieli pod dostatkiem, a i reszta kibiców, w chwilach, kiedy nie szukała piłki w chaszczach koło płynącego nieopodal Sanu, bacznie przyglądała się naszym poczynaniom. Osobiście przyjmując zachowawczą postawę kierowałem się jeszcze wewnętrznym przekonaniem, że jeden z najzagorzalszych kibiców Unii – Marek Ch. posiadał nadzwyczajny dar przyciągania do nas nieprzewidzianych zdarzeń. To był taki fenomen, którego nie potrafiłem sobie wytłumaczyć, np.kiedyś w Gorlicach Marek Ch.ni w pięć ni w dziesięć zaczął być nagle duszony przez miejscowych swoim biało – niebieskim szalem. Pamiętam naszą konsternację, kiedy po odbiciu szala okazało się,ze do odbicia został jeszcze Marek (no może trochę przesadzam). Marek S. przypomniał mi jeszcze o okresowej weryfikacji członków klubu, kiedy to pod uwagę braliśmy obecność i aktywność na meczach. Legitymacje, które gdzieś u mnie zalegają należą więc niewątpliwie i do osób uznanych przez Nas za nadające się do czasowej reedukacji. Marek S. prowadził zeszyt obecności i zainspirowany przeze mnie ruszy do piwnicy, by odnaleźć wspomnienia. A co do wspomnień -dyr.Kowal,który dożył ok.90 lat prezentował godną pozazdroszczenia kondycję -przed wojną kończył jakąś uczelnię sportową, lubił grać w nocnego brydża, dla mnie był jedną z najjaśniejszych kart w historii klubu. Szkoda, że nie zasiada już na naszym stadionie.”

Opisywany fan klub z lat 70-tych, który powstał w celu dopingowania Jaskółek był pierwowzorem dzisiejszych stowarzyszeń kibiców. Można powiedzieć, że po kilkudziesięciu latach pod tym względem wracamy do korzeni.

„Zaangażowanie Stefana Kowala sprawiło, że na stadionie pojawiało się coraz więcej uczniów chemika i w naturalny sposób odgrywali kluczową rolę. W taki sam sposób pojawił się pomysł stworzenia klubu kibica z prawdziwego zdarzenia – łącznie ze statutem, organami, zorganizowanymi wyjazdami wynajętymi bądź załatwionymi przez klub autokarami, później legitymacjami. Pamiętam, że podczas tworzenia statutu, mój kolega do dnia dzisiejszego Marek S. wysłał pisma do wielu klubów pierwszoligowych. Otrzymaliśmy wzorcowy statut tylko z jednego klubu kibica – z Legii Warszawa! Z tamtego zresztą okresu datuje się moja znajomość z Bogusiem Ł. – jednym z ówczesnych szefów warszawskiego klubu kibica, w tym i słynnej żylety. Wymieniałem z nim odznaki sportowe, był to bowiem czas boomu ruchów kolekcjonerów pamiątek sportowych,a jego centrum znajdowało się min. w Krakowie. Regularne giełdy pamiątek przyciągały tłumy kibiców. Pod auspicjami St.Kowala odbyły się tajne wybory na prezesa naszego klubu kibica. Było mi miło, kiedy dyrektor zgłosił moją kandydaturę, ale uczniowie chemika wybrali swojego kolegę -Krzysia P. (poza granicami kraju). Zostałem czymś w rodzaju prezesa honorowego, zajmowałem się różnymi sprawami w tym min.rozprowadzaniem legitymacji. Prowadziłem też notatki z poszczególnych spotkań, a wraz z bratem założyliśmy zeszyty, w których znalazły miejsce pomeczowe artykuły prasowe stąd też dziś mogę dzielić się z Wami wspomnieniami w dziale „Historia…” Przeżyliśmy wiele wspaniałych chwil, była II liga, wiele świetnych spotkań. Krzysiek P. z czasem coraz rzadziej zjawiał się na stadionie, ale wprowadził wiele osób do klubu np. Krzysia Cz., którzy jeszcze długo dopingowali zespół. To własnie ich i kolejnych fanów spotykaliście w latach 80 tych. Unii kibicuję od dosłownie dzieciństwa – w tym roku mija 40 lat! (wpis z roku 2003 – przyp. redakcji), I tu Was zaskoczę -jak przez mgłę pamiętam doping z lat 60 tych – ale nic ponadto.” – Jaskółka z Krakowa.

Zwycięstwo nad ŁKS, ekscesy na piłce ręcznej

Do tych wspomnień należy dodać opisywane przez Roberta Nogę w Temi (nr z 3.01.2018):
– Do niemal legendy urósł marsz kibiców Unii po pucharowym zwycięstwie „Jaskółek” nad ekstraklasowym ŁKS-em w 1978 roku. Pojechali spod stadionu kilkoma kolejnymi „dziewiątkami” do centrum miasta i tam na plantach sformułowali pochód, który przeszedł ulicami Krakowską i Lwowską, wznosząc okrzyki triumfu. Wszystko pod czujnym okiem wyjątkowo wyrozumiałych służb mundurowych.

W tym samym artykule możemy przeczytać o incydentach podczas meczów piłki ręcznej. – „Tarnowscy kibice szczypiorniaka męskiego stali się sławni po awanturach, które wybuchły po meczu ligowym Unii z Piotrocovią. Protestując przeciwko „drukowaniu” spotkania przez sędziów na korzyść drużyny przyjezdnej, postanowili kopniakami wymierzyć im sprawiedliwość, ucierpiał też samochód, którym przyjechali do Tarnowa.

Znaleźliśmy również opis z jednych z gazet opisujących przyjazd do Tarnowa kibiców Siarki Tarnobrzeg. Był to rok 1974:

– Do Tarnowa, razem z piłkarzami udała się kilkudziesięcioosobowa grupa kibiców, ubrana w zielono – żółte czapeczki z napisem KS Siarka i „uzbrojonych” w klubowe flagi. Mają oni udział w osiągniętym zwycięstwie – sami zresztą również wyszli zwycięsko w rywalizacji z grupką aktywnie kibicujących sympatyków „Jaskółek” (tak nazywają piłkarzy Unii).

Później autor narzeka na obraźliwy i wulgarny repertuar przyśpiewek.