JESIEŃ 1988

 

W sezonie 1988/89 znowu wiele się działo. Uniści działali również na meczach niemającej kibiców Tarnovii, gdy Tarnów odwiedzały wrogie ekipy. Klasykami były wówczas pojedynki z Cracovią. Niektóre wydarzenia, jak te podczas podróży z Dębicy (w kolejnej części) pewnie zbulwersowałyby wielu obecnych kibiców, nie mówiąc o postronnych osobach czy mediach, a rząd wprowadziłby chyba stan wyjątkowy. J Młodsi fani mogą się dziwić jak to za czasów reżimu komunistycznego kibice szaleli po stadionach bez poważniejszych konsekwencji, często bez obstawy. Pierwszy sektor dla gości fani Unii zobaczyli właśnie w Dębicy na nowym stadionie Igloopolu. Ten paradoks można zauważyć w dzisiejszym świecie, gdyż często kibice w tzw. krajach liberalnych są mocniej inwigilowani, karani właściwie za byle co niż w niektórych krajach niedemokratycznych, gdzie konsekwencje są dużo mniejsze. Przyczyna leży także w pieniądzach, sport zamienia się w biznes. W latach 80 ani w klubach, ani w ruchu kibicowskim nie rządził pieniądz. Czy reformy w futbolu zmierzają w dobrą stronę, kiedy słyszymy, że jest problem z organizacją meczu na szczeblu regionalnego Pucharu Polski czy III ligi? Problem? 22 gości ma wziąć piłkę i za nią biegać, a kibice mają to oglądać… ot problem. J

 

Iglopool II – Unia Tarnów (20)

 

Unia 80/90: Sierpień 1988. Ze względu na okres wakacyjny jedzie nas 20 osób.

 

Zelmer Rzeszów – Unia Tarnów (22)

 

Sierpień 1988. Na mecz jedzie 22 kibiców UNII. Skład raczej mało zgrany – pięciu chuliganów, trochę nowych i młodzi. Jedziemy bez biletów, ale spokojnie. Na dworcu w Rzeszowie nikt się na nas nie ustawia, ani STAL ani RESOVIA. Z Dworca jedziemy na stadion autobusem. Przed kasami czekali na nas kibice RESOVII – około 30 i kilkanaście osób ze STALI. Kosa obowiązywała wszystkie fankluby, ale tym razem STAL trzymała się dziwnie blisko RESOVII. Wyglądało jakby mieli jakiś układ. RESOVIA miała wiekowo zdecydowanie lepszą paczkę od nas, jednak między nami a miejscowymi skończyło się na wyzwiskach i utarczkach słownych. Wygrażali się nam, że zobaczymy po meczu-my się z nich śmialiśmy, ale cały czas trzeba było uważać, żeby przy wchodzeniu kogoś nie skroili. Jakiś starszy gość z RESOVII obiecał mi, że po meczu będzie miał mój szalik. Miejscowi mieli przewagę i czuli się pewnie. Na stadionie siedzieliśmy na przeciw siebie. Miejscowych ciągle przybywało. Siadali w 10 i 5-osobowych grupkach, w różnych częściach stadionu. Kilka takich grupek siedziało za nami lub w pobliżu. Cały czas straszyli, że zobaczymy później – prawdopodobnie po meczu miała dojść dodatkowa ekipa miejscowych. Z piłkarzami przyjechało jeszcze 3 chuliganów UNII. W przerwie 20-osobowa grupa miejscowych podeszła pod nasz sektor. Nie bardzo pamiętam, ale chyba nie było w pobliżu milicji. Miejscowi nie zaatakowali-znów skończyło się na wyzwiskach. Okazało się, że na meczu są juniorzy UNII z trenerami. Mieli zamówiony autobus na PKP i po meczu zaproponowali nam podwiezienie. Kiedy wsiadaliśmy do autobusu, młody Płancia krzyknął do miejscowych, żeby przyjechali na dworzec-będziemy czekać. Kiedy wyjeżdżaliśmy, widzieliśmy około 200 miejscowych. Czekali na nas w parku przed stadionem. Przyjechała też milicja i szanse na bijatykę byłyby raczej marne. Na stacji nasi się rozeszli. Jedni poszli coś zjeść,inni kupowali coś do picia, reszta kręciła się po dworcu. Juniorzy czekali na pociąg stojąc na peronie. Po jakimś czasie (autobusami) zaczęli dojeżdżać miejscowi. RESOVIA+STAL – razem ponad 150 osób. Miejscowi mieli dużą przewagę, ale jakoś nie atakowali. Myśleliśmy, że wymiękają i nic z awantury nie będzie. Nasi ciągle w rozsypce-kręcili się po placu dworcowym. Po dłuższym czasie kiedy byliśmy pewni, że STAL i RESOVIA odpuści – Ktoś zawołał, że zaraz odjedzie pociąg do Tarnowa. Małą grupką ruszyliśmy do przejścia na perony. Kiedy byliśmy na schodach usłyszeliśmy głośny krzyk: AAAAAAaaaaa!!!!-RESOVIA ze STALĄ ruszyła na nas.

Zawróciliśmy i nastąpiło zderzenie z miejscowymi. RESOVIA i STAL mieli zdecydowaną przewagę – ponad 150 osób. Nas z przejścia wypadło 15 osób. Reszta naszych była gdzieś na dworcu. Samo starcie wyglądało najciekawiej ze wszystkich, w jakich uczestniczyłem. Miejscowi z tak dużą przewagą, byli pewni wygranej. Dzięki temu bijatyka trwała podad 5min. Na jednego naszego przypadało, co najmniej 5 miejscowych (reszta to raczej byli statyści). Naszych ciągle przybywało. Jak usłyszeli, że jest bijatyka, zaczęli wybiegać i nam pomagać. Fruwały kosze na śmieci, sprzęt z jednej i drugiej strony. Głównie kastety, łańcuchy. Ludzie uciekali w panice z placu dworcowego. Przewracały się stoliki handlarzy i rozbijały szyby w sklepikach. Wreszcie RESOVIA i STAL zaczęła uciekać na drugą stronę ulicy. Nie odpuszczaliśmy i goniliśmy ich do ulicy. Ci, co nie zdążyli uciec byli brutalnie potraktowani. Jednym z ostatnich uciekających był gość, który obiecał mi stratę szalika. Ten pechowo przewrócił się na środku ulicy. Nasi go dopadli, a kiedy dobiegłem nie było miejsca, żeby nawet buta wstawić. Ruch na ulicy wstrzymany. Później dowiedzieliśmy się, że gość był liderem miejscowych, „DZIADEK”-dostał najostrzej. Kiedy go zostawiliśmy ciągle leżał na ulicy. Milicja zdecydowała się pokazać dopiero po kilku minutach od zakończenia całej akcji (kiedy było bezpiecznie). Mogli to zrobić od razu -przy placu dworcowym był posterunek z którego przyglądali się całemu zajściu. Na szczęście nikt z naszych poważnie nie oberwał. Po miejscowych ślad nie został. Tak więc wsiedliśmy do pociągu i do domu! Całe wydarzenie obserwowali z peronów juniorzy JASKÓŁEK-mówili, że nigdy czegoś takiego nie widzieli, chociaż na turniejach w innych miastach widywali bijatyki.

 

Wisłoka Dębica – Resovia

 

W sierpniu 88 ustawiliśmy się na RESOVIĘ. W Dębicy był mecz WISŁOKA-RESOVIA. Z Tarnowa pojechało nas 7 osób. Czekaliśmy na RESOVIĘ na dworcu w Dębicy. Odjechał pociąg do Rzeszowa, a oni ciągle po meczu nie przychodzili. Może nie przyjechali tego dnia na mecz a może powrócili autobusem. Nie doczekaliśmy się i wróciliśmy do Tarnowa.

 

Unia Tarnów – Cracovia (200)

 

Wrzesień 1988. Na 2 godziny przed meczem zebraliśmy się w 35 osób. Jedziemy na stadion UNII. U zbiegu ulic Szujskiego i Dzierżyńskiego (obecnie Mościckiego) dosiada się jeszcze 8 osób. Jest wcześnie, przed kasami od strony parku jest nas około 50 fanów JASKÓŁEK. Wchodzenie trwa bardzo wolno. Kupowanie biletów i kontrole milicyjne wszystko przedłużają. Kiedy jest nas około 20 osób na stadione nie czekamy na resztę i idziemy na nasz sektor-na prostą. A tu niespodzianka!-na stadionie już są PASY! Około 150 siedzi na naszym sektorze! Na stadionie zero milicji-wszyscy obstawiają wejścia! Nie czekamy i ruszamy na nich 20-osobowym składem! Biegniemy po łuku w stronę ŻYDÓW. CRACOVIA stoi zaskoczona sytuacją i nie wie co robić. Wreszcie około 60 decyduje się na walkę-ruszają na nas. Reszta PASÓW stoi wystraszona i patrzy co się stanie. Atakująca nas grupa 60 PASÓW zachęca resztę swojego sektora do ataku-ale reszta nie daje się namówić i ciągle stoi. Zderzamy się na łuku, tuż przy prostej. Fruwają kosze na śmieci, skąd UTRAS 75 wziął całą deskę z ławki nie wiem-przecież nie było ławek na stadionie. Przez chwilę bijatyka wyrównana. Nikt nie chce ustąpić i lejemy się na całego! Niestety nie popisali się nasi koledzy. Ci co po nas wchodzili na stadion nie pomogli nam (jakieś 10 osób)- wzorem PASÓW stali obok parkingu motorów i patrzyli. Widząc niezdecydowanie naszych ruszyła reszta sektora CRACOVII. Dostaliśmy porządne smary. Nie wszystkim naszym udało się uciec. Najbardziej dostał chyba BLADY i ESIEK. ESIEK chyba dostał koszem w głowę i zabrała go karetka. Ja trochę dostałem i nie miałem innej drogi ucieczki jak tylko ze stadionu przez siatkę do parku. Prawie wskoczyłem na DACI-e. Właśnie szedł na mecz z ekipą i pytał zdziwiony co się dzieje? Przeliczyliśmy się z bijatyką. CRACOVIA to nie Rzeszów czy Dębica-trzeba się było bardziej postarać. W 20 osób nie dało rady. Kiedy znów wszedłem na stadion,pojawiły się oddziały ZOMO. Usunęli ŻYDÓW z naszego sektora, ale sami go zajęli !  Śmiesznie to wszystko wyglądało: sektor UNII-sektor ZOMO-sektor CRACOVII. Podczas meczu było nas około 200 osób. Obok nas około 100 ZOMOwców, dalej 150 CRACOVII. Jakimś sposobem nasi wnieśli na sektor wino i szklankę. Po wypiciu jedno i drugie przeleciało nad ZOMOwcami,w sektor CRACOVII. ŻYDY od razu naskarżyły ZOMOwcom, pokazując rozbite głowy. ZOMO zabiera od nas WARĘ i MAJORA mimo tego, że nie oni rzucali. Dają naszym ostry wycisk.

Później zawieszamy na sektorze flagę z napisem: NSZZ SOLIDARNOŚĆ. Wiedzieliśmy, że to ZOMOwców zdenerwuje, ale oni udają że niczego nie widzą. ZOMO nie chciało zaczynać awantury o flagę. W przerwie ŻYDY chodzą do WC przy bramie od strony dworca PKP. Wybieramy się tam w 8 osób, żeby im dołożyć. Niestety WC obstawione. Milicja nikogo nie wpuszcza oprócz kibiców CRACOVII. Żadnych szans na bijatykę. Nagle patrzymy, a tu w naszą stronę idzie dwóch ŻYDKÓW. Obaj w szalikach. Byli to liderzy ekipy CRACOVII. O ile dobrze pamiętam był to MAKRELA i SZYBA (kawał gości). Przeszli obok nas zadowoleni, że ich nie ruszamy, i że się ich boimy, ale taki był nasz plan. Przepuściliśmy ich odcinając jedyną możliwą drogę ucieczki. Kiedy chcieli wrócić stanęliśmy im na drodze i zaczęła się jazda ! MAKRELA dostał takie lanie, że siedział na ziemi i nie wiedział co się dzieje (oczywiście stracił szalik). SZYBA dostał ode mnie co najmniej dwa buty i strzała, ale udało mu się wyrwać i uciec. Zanim jednak całkiem uciekł, dostał jeszcze trochę od chłopaków z Tarnowa. Ruszyła na nas milicja, więc uciekliśmy na nasz sektor. Po przerwie PASY nie były takie pewne siebie. Dwóch najlepszych gości z ich ekipy dostało porządne lanie. W drugiej połowie do CRACOVII przyjechali kibice SANDECJI. Dziwne-na swoje mecze do nas nie przyjeżdżali. Z CRACOVIĄ czuli się bezpieczniej. Po meczu nie było szans na awantury-wszystko obstawione przez milicję i ZOMO. Dlatego wybraliśmy się na dworzec główny PKP. Czekaliśmy na kibiców SANDECJI. Milicja tego nie przewidziała i dworzec główny nie był obstawiony. Weszliśmy na PKP bez barw i po cichu, bez śpiewu. Nie chcieliśmy na dworcu milicji.

Na dworcu, pociąg do Sącza był podstawiany. Więc około 100-tu fanów JASKÓŁEK weszło do niego by zaczekać na kibiców SANDECJI. Około 20 osób czekało na dworcu. Kibice SANDECJI nie mieli żadnych szans i chyba długo żałowali przyjazdu do Tarnowa. Na PKP przyjechali pociągiem z dworca Zachodniego. Było ich nie więcej niż 15 osób. Coś ich jednak wypłoszyło, bo zamiast do pociągu-pobiegli na dworzec. Tutaj wpadli na naszą 20-osobową grupę i zaczęło się… Dostawali wszędzie: na dworcu, w przejściu na perony, na peronach i w pociągu. Nie było takiego miejsca gdzie by nasi na nich nie czekali. Jeśli dostali na dworcu i uciekli na perony, to na peronach znów dostali od czekających tam naszych. Po bijatyce jeden schował się za kioskiem na PKP. Tam go jeszcze dorwaliśmy z PŁANCIĄ i solidnie oberwał. Miał plecak a w nim flagi: SANDECJI i CRACOVII. Nasi tego dnia skroili jeszcze Sądeczanom flagę KORONY KIELCE i pełno czarno-białych szalików. Na koniec pojawiła się milicja i trzeba było uciekać z dworca. CIEKAWE CO SIĘ STAŁO Z TYMI FLAGAMI?

 

Igloopol – Karpaty Krosno (30)

 

Wrzesień 1988. Brak wrażeń na własnych meczach, spowodowa, że postanowiliśmy trochę porozrabiać w Dębicy. Była ku temu dobra okazja, bo właśnie miał się tam odbyć mecz miejscowego IGLOOPOLU z KARPATAMI KROSNO. Po zrobieniu zgody, jeszcze nikt z nas nie był na meczu KARPAT (za wyjątkiem meczu TARNOVIA-KARPATY). KARPATY też u nas do tej pory nie były-przynajmniej nic takiego mi się nie przypomina. Do Dębicy jedzie nas około 30 osób. Trochę się spóźniamy. Mecz odbywa się na nowo wybudowanym stadionie IGLOOPOLU. Kiedy wchodzimy słychać głośny doping ze stadionu: KKS KKS KKS! Nikt się wtedy nie spodziewał naszego przyjazdu. Z trybun nie było widać, co się dzieje poza stadionem. Kiedy zaczynamy swoje :UNIA TARNÓW! -stadion umilkł. Chyba nasze wejście zrobiło wtedy wrażenie. Kiedy znaleźliśmy się na sektorze KARPAT, okazało się, że jesteśmy odgrodzeni siatką od reszty stadionu. Pierwszy raz zobaczyliśmy klatkę dla kibiców. Byliśmy rozczarowani-szanse na bijatykę były marne. Karpat na sektorze było wtedy około 150 osób. W przerwie pod siatkę podeszli kibice IGLOOPOLU. Chcieli zrobić z KARPATAMI zgodę, ale Krosno ich wyśmiało. Po chwili podeszli kibice WISŁOKI z podobnym zamiarem. Na meczu było ich około 30 osób. Siedzieli pod zegarem. W tym wypadku KARPATY zaczęły się zastanawiać-co było dla nas dużym zaskoczeniem. Ostatecznie postąpili podobnie jak z IGLOOPOLEM. Później wyjaśnili, że do WISŁOKI czują respekt, bo jeszcze w III lidze zostali dość ostro pogonieni w Dębicy. Można powiedzieć, że w tym momencie ważyły się losy naszej zgody z KARPATAMI. Ciągle połowa naszych nie była przekonana do KARPAT. Gdyby do tego zrobili zgodę z WISŁOKĄ byłoby po wszystkim. Ewentualne zerwanie zgody z KARPATAMI nie byłoby spowodowane względami ambicjonalnymi. Po prostu nie mielibyśmy się już kompletnie z kim bić w okolicy. IGLOOPOL się nie liczył, Rzeszów też. Pozostałaby tylko CRACOVIA. Jak na cały sezon, to byłoby trochę mało bijatyk. No, ale wszystko skończyło się dobrze i nie ma się co dalej nad tym rozpisywać. Po meczu wszyscy kibice KARPAT wsiedli do autobusuów. Chcieli nas podwieźć na PKP. My nie chcieliśmy jechać -chcieliśmy rozrabiać. Kiedy kibice KARPAT prowadzili rozmowy z kierowcami -by nas zabrali na PKP, my w tym czasie zdążyliśmy rozgonić grupę kibiców IGLOOPOLU. Wołając: UNIA SIĘ NIE BOI. Ruszyliśmy pieszo w kierunku dworca. Widząc to część kibiców KARPAT wysiadła z autobusów i przyłączyła się do nas. Bez przeszkód dotarliśmy na PKP – miejscowi nie wchodzili nam w drogę. Wsiedliśmy wszyscy do pociągu jadącego w kierunku Tarnowa. Krośnianie liczyli na lepsze połączenie PKS z Tarnowa. Gdy przejeżdżaliśmy pod wiaduktem, WISŁOKA obrzuciła pociąg kamieniami. Nie rozbili żadnej szyby. Za to kibice UNII zaczęli konkretnie demolować pociąg. W pewnym momencie nasi przeszli przez cały pociąg i rozbili wszystkie lampy w wagonach. Później z pociągu wylatywały inne części wyposażenia. Kibice KARPAT byli zaskoczeni, że można w taki sposób urządzać demolki w środkach komunikacji publicznej. Jak wcześniej pisałem, byli ekipą typowo autokarową. Krośnianie jednak zaczęli się rozkręcać, co w połączeniu z naszymi chuliganami tworzyło mieszankę BARDZO wybuchową. Kiedy doszło do pobicia konduktora, nasi zaciągnęli hamulec i zaczęli wysiadać z pociągu. Krośnianie zrobili to samo. Do Tarnowa pozostało pół drogi i zdecydowałem się nie wysiadać. Kiedy pociąg stał wszyscy, którzy wysiedli dokończyli demolkę. Rzucając kamieniami wybijali szyby w stojącym pociągu. Byłem wtedy w środku i widziałem panikę pasażerów. Ludzie kładli się na podłodze, bądź zasłaniali okna walizkami. Później kibice UNII i KARPAT zniknęli w pobliskim lesie. Nasi opowiadali o gonitwach z milicją jakie odbyli tego dnia po opuszczeniu pociągu. Po jakimś czasie pociąg dojechał do Tarnowa. Perony były obstawione jak nigdy! Milicja z psami stała na całej długości peronu. Do tego SOK-iści i ZOMO. Na szczęście nikt nie został zatrzymany-bo jak się okazało nie byłem jedynym kibicem, który przyjechał pociągiem. Czekałem przed dworcem PKS na resztę naszych. Było kilka osób, w tym ktoś z Krosna. Zrobiliśmy zrzutkę na bilet powrotny dla chłopaka. Pojechał do Krosna PKS-em. Po tych wydarzeniach, nastawienie kibiców UNII do kibiców KARPAT całkowicie się zmieniło. Okazało się, że są ekipą która potrafi się rozkręcić i rozrabiać. Nasi się o tym przekonali i wszystkie bariery puściły.Od tej pory często widywaliśmy kibiców KARPAT na naszych meczach. Nasi też jeździli do Krosna. Myślę, że w tamtych czasach WISŁA i KARPATY były naszymi najlepszymi zgodami. Do dzisiaj pamiętam twarze kilku chłopaków z Krosna. Ciekawe, co się dzisiaj dzieje z ekipą KARPAT z lat 80-tych? POZDROWIENIA DLA NICH WSZYSTKICH!

 

Stal II Mielec – Unia Tarnów (18)

 

Mecz IGLOOPOLU z KARPATAMI był w sobotę. W niedzielę UNIA grała w Mielcu ze STALĄ II. Do Mielca pojechało nas tylko 18 osób. Powód był prosty. Większość naszych wróciła z Dębicy do Tarnowa dopiero nad ranem. Reszta naszych wolała się nie pokazywać milicji na oczy po sobotnich wybrykach. W Mielcu nic ciekawego.Kibice STALI nie przyszli. Nawet biletów na mecz nie sprzedawali.

 

Unia Tarnów – Tarnovia

 

Wrzesień 1988. UNIA-TARNOVIA. TARNOVIA nie ma kibiców. Podczas meczu przeważają niekulturalne okrzyki, za co kilka osób zostaje usuniętych ze stadionu. Resztę meczu nasi oglądają z tarasu MFK.

 

Tarnovia – Stal Sanok

 

Wrzesień 1988. Na mecz wejście za darmo. Jednak nic ciekawego: TARNOVIA nie ma kibiców a fani STALI SANOK nie przyjechali.

 

Stal Rzeszów – Resovia

 

Wrzesień 1988. Na zaproszenie kilku starych znajomych ze STALI RZESZÓW jedziemy z nieoficjalną wizytą. Z nieoficjalną, ponieważ ze STALĄ mieliśmy kosę. Układ był prosty: jedziemy bez barw, na mecz nie idziemy, interesuje nas tylko bijatyka. Całość zorganizować mieli kibice STALI. Mieliśmy się z nimi spotkać, następnie pójść na miejsce zbiórki RESOVII, nalać RESOVIĘ i wrócić do Tarnowa. Z Tarnowa jedzie 9 osób. Na dworcu w Rzeszowie czeka dwóch ze STALI. Na miejscu nie trafiamy na RESOVIĘ. Idziemy na stadion. Kibice STALI robią zrzutkę na bilety i wchodzimy. Na stadionie wołają: UNIA TARNÓW!-ale ich wyprowadzamy z błędu i mówimy, że nie ma zgody (taki był układ). Na meczu było około 300 kibiców RESOVII i około 200 kibiców STALI. W przerwie kibice UNII idą pod sektor RESOVII (bez barw). Nie udaje się zorganizowanie bijatyki-pełno milicji. Podczas meczu na stadionie świetna atmosfera. Mecz przy sztucznym oświetleniu. Dobry pokaz ultras w wykonaniu kibiców RESOVII. Pięć minut przed końcem meczu z kibicami STALI opuszczamy stadion. Ustawiamy się na górce przed stadionem i czekamy na RESOVIĘ. Kiedy jednak RESOVIA podbiega pod górę, STAL ucieka i zostajemy sami. Na szczęście RESOVIA nie wybiega do końca i schodząc woła GDZIE JEST STAL! Na górce zostaliśmy sami.Kiedy szliśmy w kierunku dworca dołączają do nas grupki kibiców STALI. Tłumaczą, że uciekali, bo z tyłu od strony osiedla wjechała milicja. Dziwne, bo nikt z nas milicji nie widział, chociaż byliśmy do końca. Szliśmy grupą około 30-osobową. W pewnym momencie zostaliśmy zaatakowani przez grupę kibiców RESOVII. Część kibiców STALI zaczęła uciekać, ale kiedy my ruszyliśmy na RESOVIĘ, reszta STALI do nas dołącza. RESOVIA zaczęła uciekać. Goniliśmy ich chwilę, ale zostajemy rozgonieni przez milicję. Z kilkoma naszymi idę na dworzec. W okolicach dworca spotykamy kilku w szalikach RESOVII. Atakujemy. RESOVIA ucieka, ale jednego dopadam i zdobywam biało-czerwony szalik. Pobity kibic RESOVII dostaje po wszystkim bilecik z napisem: EKSPEDYCJA KARNA Z TARNOWA, na drugiej stronie napis: NA PAMIĄTKĘ ZKS. Od jakiegoś czasu funkcjonowały takie bileciki wśród grupki kibiców UNII. Grupka mówiła o sobie wtedy: ANIMALS FAN CLUB. Takie bileciki były rozdawane, kiedy odbywały się akcje bez barw. W drodze powrotnej, w pociągu spotykamy kibiców STALI STALOWA WOLA. Mieli zgodę z RESOVIĄ i też wracali z tego meczu pociągiem. Jechali do Dębicy, bo podobno mieli lepsze połączenie. Było ich czterech – wiekowo lepsi od nas,ale wystraszeni nie chcieli się z nami bić. Postanowiliśmy im odpuścić i rozmawialiśmy z nimi przez resztę drogi powrotnej.

 

Tarnovia – Sandecja Nowy Sącz

 

Październik 1988. Czekamy na kibiców z Sącza. Nie przyjechali. Podczas meczu na TARNOVII nuda, wołamy: UNIA TARNÓW!

 

Tarnovia – Cracovia

 

Ultras75: W październiku 88 roku dostali przed meczem na mieście i w trakcie meczu. Było nas mniej, ruszyliśmy na nich. Nie podjęli praktycznie walki salwując się ucieczką, ci co nie zdążyli stali się naszym łupem.

Rafalski: Cracusy dostali po pyskach, choć było ich dwa razy więcej niż nas. Ale zwarcie było konkretne: dwu może trzyminutowe. Cracovii weszło na stadion około 100 osób, my się rozsiedliśmy na prostej od strony bocznego, więc musieli koło nas przejść. Milicja była, ale w parku, więc było trochę czasu. P. zamarkował odwrót, Cracusy ucieszeni i nagle P. krzyczy – jedziesz i w nich. Tyły Craxy długa. Przód się postawił, ale dostał. Milicja nas poskręcała i do końca był już spokój, oprócz bluzg.

Z forum Cracovii: Unia jest na stadionie, Cracovia wchodzi wejściem za bramką od Plant. Wtedy spiker prosi kibiców o kulturalne zachowanie się, a Unia z miejsca zaczyna „pasy -kutasy!” Cracovia rusza, Unia na nich, bijatyka, wkracza ZOMO i rozdziela grupy. Przed końcem meczu Unia wychodzi ze stadionu by spotkać się z kibicami Pasów na dworcu.

Unia 80/90: Październik 1988. Mieliśmy się zebrać tego dnia rano, obok wagi (u góry ulicy Krakowskiej). Kiedy przyszedłem, prawie nikogo nie było. Po jakimś czasie idziemy kilku osobową grupą na dworzec PKP. Okazało się, że nasi zaczynają się zbierać na głównym. Już po chwili było nas ponad 20 osób. Z kilkoma osobami poszedłem zobaczyć jeszcze raz pod wagę-czy ktoś tam się zebrał. Było kilka osób, ale zaglądnęliśmy jeszcze pod „dach”. Siedziało tam 10-ciu naszych popijając kuflowy browarek(PRL-owskie,wodniste szczyny). Do tego obowiązkowe zakąski-straszny syf, ale w tamtych czasach nikomu to nie przeszkadzało. Razem pojechaliśy autobusem (wtedy jeździły po Krakowskiej) na dworzec główny. Wszystkich było około 50 osób. Na kibiców CRACOVII czekaliśmy w parku obok dworca. Jednak po chwili milicja wprowadziła nas na stadion TARNOVII. Szybko zmieniliśmy plan: podzieliliśmy się na trzy grupy. Pierwsza grupa zajęła sektor na którym prowokacyjnie rozwiesiła kasowane przez nas flagi: SANDECJI, CRACOVII, RESOVII. Do tego flaga UNII. Druga grupa około 9 osób, siadła bez barw między ludźmi. Trzecia grupa około 10 osób, miała zaatakować PASY i udawać ucieczkę w kierunku sektora UNII. Na sygnał wszyscy mieliśmy ruszyć na CRACOVIĘ. Miało to wyglądać tak: CRACOVIA – 9 naszych ucieka – SEKTOR UNII – ludzie oglądający mecz/9 osób bez barw/ludzie oglądający mecz. Plan wypalił 100%. PASY zaatakowały. Stary Płancia uciekał z 9-cio osobową grupą. Nagle stanął i zawołał: JEDZIESZ W NICH! Sektor UNII ruszył. W tym samym momencie my z boku wpadamy w ekipę CRACOVII. CRACOVIA dostaje ostry łomot i ucieka. Tracą wtedy dużo szalików. Milicja odciąga naszych od ciągle bitych kibiców CRACOVII. Przez cały mecz kibice PASÓW siedzieli cicho-bez dopingu. Po meczu byli eskortowani przez milicję na PKP. Ciekawostką było to, że w TV pokazywali mecz, ale z komentarzem: dzięki postawie milicji na stadionie było spokojnie. Natomiast gazety pisały: przed meczem bijatyka między”fanami”CRACOVII i…UNII. Interweniowała milicja. Chuligani z Mościc rozrabiają także na stadionie TARNOVII.

Po meczu czekaliśmy na CRACOVIĘ w parku.Najpierw chcieliśmy dołożyć PASOM na PKP, ale tam już była silna obstawa milicji. Na ten mecz zabrałem ze sobą dwóch kolegów ze szkoły. Też byli pierwszy raz na meczu. Obaj byli ze mną w grupie, która wpadła w bok CRACOVII. Po wszystkim obaj mieli biało-czerwone szaliki PASÓW. Sprawa z ZOMO przedstawiała się wtedy następująco: kiedy wpadliśmy w bok atakujących kibiców CRACOVII,połowa pasów uciekła. Reszta PASÓW miała odciętą drogę ucieczki i zbierała ostre lanie. Kto wie, co by się z nimi stało, gdyby nie ZOMO?

 

Październik 1988. Po koszykówce 30 osób chodzi po centrum. Po drodze rozwalają, co się da-akcja całkiem bez sensu. Przyjeżdża milicja. Fiat, 5 Nysek, Gazik. Grupa nie ucieka. Milicjanci próbują zatrzymać kilka osób. Dochodzi do przepychanek-milicja odpuszcza. Spisują tylko trzy osoby. Grupa odchodzi wołając:UNIA TARNÓW !!!.Miejsce zdarzenia: połączenie ulicy Krakowskiej, Katedralnej, Wałowej, Targowej i Ducha.

 

Łada Biłgoraj – Unia Tarnów

 

Rafalski: Jesień 1988 roku. W pięciu wybraliśmy się do Biłgoraju. W ówczesnych czasach połączenia kolejowe były tragiczne. Autokary nie były w modzie, więc już o 3. w nocy trzeba było się zerwać z łóżek, aby być na czas na umówionym miejscu zbiórki na dworcu głównym w Tarnowie. Był jeszcze B., ale gdy zobaczył, że mamy tylko dwa wina wrócił się do domu. Potem żałował. Droga minęła przyjemnie, troszkę odespaliśmy. W Stalowej wydaliśmy okrzyk wojenny, ale słuchał nas tylko konduktor i kilku sennych podróżnych czekających na swoje pociągi. Gdy dojechaliśmy do Biłgoraju pierwsze swe kroki skierowaliśmy do piwiarni zaraz przy torach kolejowych, gdzie wydając swoje wszystkie pieniądze kupiliśmy sobie browara. Później niestety musieliśmy szukać dziury w płocie, aby wejść na stadion, bo kasy już nie było, ale jak to mówią: szukajcie a znajdziecie. No to znaleźliśmy. Dosłownie cały mecz tak darliśmy gardła, że przez kilka dni nie można było normalnego dźwięku z siebie wydać. Ale za to, gdy w drodze powrotnej piłkarze dziękowali nam za dopingów mówiąc, że było nas słychać jakby było nas 50 i, że tylko dla nas starali się wygrać ten mecz, bo byli po sobotniej imprezie – wiedzieliśmy, że było warto. Kierownik drużyny i trener byli mocno zdziwieni, że chciało nam się jechać taki kawał drogi tyle czasu, ale czegóż nie robi się dla swojej drużyny. Na meczu oprócz nakrzyczenia na kilkunastu małolatów za malowanie po autobusie klubowym i małego zgrzytu z tamtejszymi punkami atmosfera fajna, piknikowa. Wracając z piłkarzami stanęliśmy razem z nimi na późny obiad, ale, że nie mieliśmy czym zapłacić, ale że nie mieliśmy czym zapłacić po konsumpcji, wykorzystując nieuwagę personelu daliśmy dyla. Niestety zostało to zauważone. Trener się na nas obraził, ale piłkarze zrobili zrzutę i za nas założyli (czego się nie robi dla wiernych fanów). W Tarnowie byliśmy około 10 wieczorem.

 

Koszykówka: Unia Tarnów – Resovia

 

Grudzień 1988. Na koszykówkę przyjeżdża około 40-tu kibiców RESOVII. 5 kibiców UNII (którzy jeszcze przed zawodami pojawiają się na hali) jest zaskoczonych. Mimo wszystko atakują kibiców RESOVII. Dochodzi do starcia – nasi nie dają rady. Kiedy przyjechałem na halę, razem kibiców UNII jest 15-tu. Jest też obstawa milicji i póki co na bijatykę nie ma co liczyć. W trakcie trwania zawodów, grupa kibiców UNII dochodzi do 40-tu osób. W przerwie milicja eskortuje około 20- osobową grupę RESOVII do WC. Tam robi się w przerwie spore zamieszanie. Milicja przestaje panować nad sytuacją. Wykorzystujemy to i lejemy RESOVIĘ. Po przerwie kibice RESOVII chodzili z milicją i pokazywali kibiców UNII, przez których byli bici. W trakcie drugiej części spotkania na parkiecie ląduje kilka potarganych szalików RESOVII. Zawody na chwilę są przerwane-spiker prosi o spokój. Pod koniec zawodów sektor kibiców UNII liczy już 70 osób i ciągle się powiększa. Na 15 minut przed końcem RESOVIA wychodzi z hali. My zaraz za nimi. Niestety milicja przewidując dalszy przebieg wydarzeń zatrzymuje nas na hali. Po jakimś czasie wypuszczają po jednej osobie z hali. Małą grupą biegniemy na PKP w Mościcach. Nie doganiamy RESOVII-Widzimy odjeżdżający pociąg z kibicami. Cała ekipa UNII jest ostro w*****ona, że się nam tak łatwo RESOVIA wywinęła. Ktoś niezbyt bystry ma pomysł, żeby jechać na PKS-tam wsiąść do jakiegoś autobusu, wyprzedzić pociąg i na jakiejś stacji dopaść RESOVIĘ. Kiedy ekipa jest na dworcu PKS, okazuje się, że takiego autobusu oczywiście nie ma. Nawet gdyby był, to nie ma takiej możliwości by autobus przegonił pociąg. W*****ona ekipa UNII zaczyna wybijać szyby i rozpoczyna ogólną demolkę dworca PKS. Później kibice rozrabiają na ulicach miasta. Na następny dzień dowiaduję się, że milicja zatrzymała sześć osób. Nasi oczywiście do niczego się nie przyznali i skończyło się na niczym.

 

Koszykówka: Unia Tarnów – Siarka Tarnobrzeg

 

Wszystkie spotkania koszykarzy odbywały się na hali przy krytym basenie. Na tej właśnie hali w grudniu 1988 UNIA spotkała się z SIARKĄ TARNOBRZEG. Z Tarnobrzega przyjechało 15-tu kibiców. Na hali około 100-tu kibiców UNII. Podczas spotkania miła atmosfera, z SIARKĄ mieliśmy zgodę. Przez całe spotkanie wszyscy się wydzierają na przemian: UNIA TARNÓW, SIARKA TARNOBRZEG!

 

WIOSNA 1989

 

Wiosna zaczęła się konkretnym wyjazdem do Krakowa na derby, tą liczbę pobiliśmy dopiero po 26 latach w minionym sezonie. Potem również sporo się działo, chociaż już część Unistów postanowiła tworzyć fan club na Tarnovii. Przerzuty z czasem zdominowały Tarnów, ale musiało minąć jeszcze kilka lat.

 

Cracovia – Wisła Kraków: styczniowe derby (150)

 

Rafalski: Zimą pojechaliśmy sobie do Krakowa na Świętą Wojnę. Ekstra wyjazd. Nas uzbierało się około 130 osób, w Bochni dosiadło się jeszcze około 50 bochnian. Pociąg imprezuje, atmosfera wspaniała. Idąc przez Rynek krzyczymy Unia, Wisła na przemian i tak dochodzimy do stadionu. Wtedy nie pamiętam, aby działo się coś oprócz tego, że Wisła wygoniła Craxę z ich sektora przed meczem, zanim my zawitaliśmy. A było wtedy Wisły ze 3 tysiące. W pewnym momencie podczas meczu, gdy cały sektor Wisły zaczął śpiewać Unia Tarnów, druga część stadionu krzyczała: tarnowskie psy, chamy jedne. Emotikon smile W powrocie zostaliśmy odprowadzeni przez Wisłę na stację w sile tysiąca ludzi i pojechaliśmy do domu (chociaż byli tacy, którzy zostali, wiadomo po co). W Bochni wysiedliśmy. Mieliśmy nadzieję, że może uda nam się trafić Stal Mielec albo Wisłokę, ale nie tym razem.

UNIA 80/90: ŚWIĘTA WOJNA 1989. WISŁA powinna rozgrywać to spotkanie na własnym stadionie, jednak z niewiadomych mi przyczyn mecz zostaje rozegrany na stadionie CRACOVII. Na mecz jadą trzy grupy kibiców z Tarnowa. Około 100 osób jedzie pociągiem. W Brzesku i Bochni dosiadają się kibice WISŁY. Na dworcu w Krakowie dołącza do nas niewielka grupa WIŚLAKÓW. Ze śpiewem idziemy przez miasto na stadion CRACOVII. Do samego stadionu nikt nam nie wchodzi w drogę. Wchodzimy na stadion od strony hotelu Cracovia. Kibice PASÓW zajmują łuk od tej właśnie strony. Kiedy przechodzimy obok sektora CRACOVII wołamy UNIA TARNÓW! PASY zaczynają TARNOWSKIE PSY ! – Mimo wszystko miłe uczucie. Naprawdę nas nie lubili. Widać, dobrze zasłużyliśmy sobie na takie śpiewanie. WISŁA zagłusza PASY głośnym UNIA TARNÓW !!! Kiedy docieramy do łuku, na którym siedzą WIŚLACY okazuje się, że dość spora grupa kibiców UNII od dawna jest na miejscu. Po nas na stadion dociera kolejna grupa kibiców z Tarnowa. Też wchodzą na stadion od strony sektora CRACOVII. Przechodząc obok PASÓW machają biało-niebieskimi szalikami. PASY znów zaczynają o tarnowskich psach a sektor WISŁY ich zagłusza. Ten sam scenariusz ze śpiewaniem o UNII powtarza się przez dłuższy czas trwania meczu. Co WISŁA zacznie: I UNIA TEŻ… PRZYJACIELEM JEST,PASY zaczynają swoje… Na stadionie siedzieli obok mnie goście z MOTORU LUBLIN. Strasznie wk*****jąca ekipa. Ciągle o coś mieli pretensje: to, że WISŁA mało śpiewa o MOTORZE,to znów że WISŁA ma takie głupie zgody. Chodziło o nas i JAGIELLONIĘ. Dostaliby po tyłkach, tylko nie wypadało lać gości nie na swoim meczu. W końcu przyjechali do WISŁY nie do nas. Była natomiast fajna ekipa kibiców JAGIELLONII. Ci byli zupełnie wyluzowani. W większości nachlani, słysząc słowo UNIA mówią półprzytomnie: my chyba mamy z nimi zgodę.Emotikon smile Po meczu spokojnie. Żadnych awantur i bijatyk. Wracamy do Tarnowa. Nie wracamy razem. Cześć kibiców UNII idzie pić z kibicami WISŁY i JAGIELLONII. Można śmiało przyjąć, że na meczu było ponad 150 osób z Tarnowa. Zaczynał się rok 1989-rok, w którym z różnych względów zacząłem coraz rzadziej przychodzić na mecze. Pod koniec roku 89 całkowicie zakończyłem swoją przygodę z kibicowaniem.

 

Wisła Kraków – Lech Poznań

 

Z Tarnowa jedzie na ten mecz grupa około 10 kibiców UNII. Kibiców LECHA około 30 osób. W przerwie dostają lanie od kibiców WISŁY. Po meczu wywozi ich milicja poza Kraków.

 

Igloopol II Dębica – Unia Tarnów (60)

 

Rafalski: Wiosna 89 rok. Mecz Igloopol II-Unia. Pierwszy wyjazd sezonu. Zebrało się nas na dworcu głównym 60 osób. Już wtedy Z, M, P i kilku innych odłączyło się od nas i założyło FC Tarnovia. Jak się później okazało byli oni na tym meczu po stronie Wisłoki. Nie ma co się rozpisywać o tym meczu. Daliśmy ciała i to konkretnie. Po przyjeździe do Dębicy ruszamy w stronę stadionu, a tu zza wagonów wybiega na nas około 100 Wisłoki+Tarnovia+Cracovia. Pędzimy na nich z krzykiem, a tu nagle w bok uderza na nas około 40 Igloopolu. Chwila konsternacji i nasze tyły w odwrocie. A za nimi już wszyscy poszliśmy w długą. Cholernie przykra porażka. Odbiliśmy to sobie tydzień później, gdy Wisłoka miała mecz w Tarnowie z Tarnovią. Upraliśmy kilkunastu skitranych dębiczan, których wyczailiśmy po meczu, ale to nie do końca zatarło wspomnienie sprzed tygodnia.

UNIA 80/90: Przyjechałem do Dębicy na drugą połowę meczu. Na stadionie około 40 kibiców UNII. Miejscowych 80 osób. Nie można jasno określić ilu z nich jest kibicami IGLOOPOLU a ilu WISŁOKI. Na mecze z UNIĄ miejscowi zawsze robili zgodę i łączyli swe siły. Podczas meczu spokojnie. Po meczu miejscowi rzucają kamieniami i przeganiają nas. Nie dochodzi do starcia i bijatyki. Po meczu marne nastroje, że daliśmy się przegonić. (Może ktoś, kto był od początku na meczu napisze czy coś się przed meczem w Dębicy wydarzyło?). Mecz w Dębicy odbywał się w sobotę. W niedzielę TARNOVIA grała z WISŁOKĄ. Przyszliśmy na ten mecz, ale kibice WISŁOKI nie przyjechali. Jak już pierwszy raz zdobyli się na odwagę i przyjechali do Tarnowa (23 października 1988) to liczyliśmy, że i teraz się pojawią. Ale chyba nie spodobało im się za pierwszym razem, bo nie przyjechali. Na stadionie cisza, żadnych śpiewów, żadnych flag, żadnej zorganizowanej grupy kibiców WISŁOKI. Fani UNII chcąc wziąć odwet za sobotę chodzą wnerwieni po stadionie i szukają byle kogo, byle z Dębicy. Po meczu w parku ofiarami fanów JASKÓŁEK pada kilku dziadków i rodziców z dziećmi podejrzanych o zamieszkanie w Dębicy. Dzieci oszczędzono,reszta wp***dol.

 

Sandecja Nowy Sącz – Unia Tarnów (33)

 

Rafalski: Wiosna 89 rok. Nowy Sącz. 35-osobowa grupa kibiców Jaskółek udała się na meczyk do Sącza. Były jeszcze 4 osoby, ale dwie z nich opijały egzaminy, a druga dwójka przybyła prosto z wojska, więc też udali się do Bristolu. Nie chcę się chwalić, ale to co zrobiliśmy wtedy w New Sączu do dziś pozostaje dla wielu zagadką. Wybiegliśmy z pociągu i rozprzestrzeniliśmy się, aby wizualnie wyglądać na większą grupę. W pierwszym momencie, zaraz po tym jak wodzu krzyknął „jedziesz”, Sandecję trochę chyba zamurowało, ale już za chwilę widać było, że nie są to tylko postronni obserwatorzy. Było ich gdzieś w przedziale od 80 do 100 osób i naprawdę, aż serducho grało na ich widok. Umykali tak szybko, że nawet numerów butów nie można było rozeznać. Kilku z nich, dla których słowo lekkoatletyka nic nie znaczyło, dostało po głowach i kibice Jaskółek święcili triumf. Trzeba jednak przyznać, że kilku górali nie mogło łatwo pogodzić się z porażką i jeszcze dwa razy nas atakowali. Ale za każdym razem musieli oddać pole. Tego dnia Jaskółki już nie miały prawa przegrać. Autor tego posta dostał łańcuchem przez łeb w jedynym z tych starć i chce gorąco podziękować pewnej starszej pani, która w autobusie widząc hektolitry krwi z płynącej z rany na głowie użyczyła mu chusteczki. W przerwie meczu Sanda znów musiała palić wroty, natomiast po meczu tamtejsza milicja zdecydowała, że wywiezie gości dwie stacje za Sącz. Przed stadionem czekało na nas około 250 Sandy. Byłbym chyba idiotą, gdybym napisał, że poradzilibyśmy sobie, ale mieliśmy swoje 5 minut i je wykorzystaliśmy.

Unia80/90: […] W każdym razie na meczu, z którego jest ta fotka nie byłem. Byłem za to sezon wcześniej. Wtedy po meczu SANDECJA dostała lanie w okolicach Sadeckiego PKP -a le o tym już pisałem. Zdjęcie jest z tego wyjazdu, co Sandecja dostała lanie jeszcze przed meczem (też na sądeckim dworcu PKP). Pamiętam jeszcze jak Wszyscy wk**wiali się po tym meczu na artykuł, który był pod zdjęciem. Pisali, że głównie rozrabiali kibice SANDECJI. Dlatego znów ich wszyscy chcieli porządnie nalać. W latach 80 SANDECJA nie miała do nas szczęścia. Nie przypominam sobie z tamtych czasów żadnego spotkania, które wypadłoby na korzyść SANDECJI.

Grzegorz: Na tym meczu w Sączu było nas dokładnie 33. Pogoniliśmy ch na dworcu, w przerwie przypałętali się pod nasz sektor i płakali, aby oddać im 3 flagi, które stracili w Tarnowie (Sandecji, Korony i trzeciej nie pamiętam). Po meczu pały wywiozły nas dwie stacje od Sącza.

 

Cracovia – Unia Tarnów (33 + 50 Wisła)

 

Rafalski: Dwa tygodnie później był wyjazd na Cracovię. Pojechało nas do Grodu Kraka 33 osoby. K. był tym wkurzony i jednocześnie zawstydzony, przypominając, że cztery miesiące wcześniej na Świętą Wojnę pojechało 150 osób. Na Sandecji stawia się nas 35, a do Krakowa, gdzie wiadomo, że będziemy wsparci przez Wisłę jedzie nas tylko 33. Wisła też była zawiedziona naszą liczbą, ale jak na przyjaciół przystało pojawili się w 50 osób wspomagając nas na tym meczu. Przed samym meczem porozdzielaliśmy się na mniejsze grupki i urządziliśmy sobie małe polowanie. Wpadło nam wtedy kilka pasiastych szalików. Po wejściu na stadion zostaliśmy zaatakowani przez około 200-osobową grupę Cracovii, ale postawiliśmy się i doszło do małej zadymy. Dostaliśmy trochę po głowach, ale mówi Michał W. „nic to”. Niestety nie wywiesiliśmy wtedy żadnej flagi Unii, bo nam je milicja ukradła przy wejściu na stadion (a K. męczył się całą noc nad nową, na niebieskim tle czarnymi literami ładnie wypisał „pocałujcie nas wszyscy w dupę”). Po meczu przegoniliśmy grupę Cracovii w parku Jordana. Pożegnaliśmy się z Wiślakami i na tym skończył się ten interesujący dzień.

 

UNIA 80/90: W 1989 roku opuszczam wiele meczy. Jednym z ostatnich, na którym się pokazuję to wyjazdowy mecz do Krakowa. CRACOVIA – UNIA. Na dworcu PKP pojawiło się tylko 30-tu kibiców UNII. Na szczęście zdecydowana większość to chuligani. W Krakowie dzielimy się na grupy i idziemy w kierunku stadionu. Liczymy, że w ten sposób prędzej ktoś wpadnie na jakąś ekipę PASÓW. Nie pamiętam czy udało się coś po drodze skroić. Sądząc z wcześniejszego opisu RAFALSKIEGO część naszych trafiła jakąś ekipę PASÓW i pokasowali trochę szalików. Pamiętam, że nie wchodzimy od razu na stadion. Nie pamiętam czy wtedy już wszyscy nasi byli na miejscu, czy była to grupa fanów UNII, z którą szedłem na stadion. W każdym razie chowamy barwy i udajemy kibiców CRACOVII. Do stadionu podchodzimy od strony hotelu Cracovia. Przed kasami wpadamy w ekipę PASÓW i lejemy ich. Część PASÓW ucieka, reszta zanim się połapała, o co chodzi dostała lanie. Nie wchodzimy od razu na stadion. Czekamy przed kasami i w okolicach hotelu Cracovia-ciągle udając kibiców CRACOVII. Na grupę, z którą się kręciłem wychodzi z pomiędzy hotelu Cracovia a stadionu kilkunastoosobowa grupa PASÓW. Myśląc, że jesteśmy kibicami CRACOVII-idą w naszą stronę wołając CRACOVIA! Dla zmyłki odpowiedzieliśmy im CRACOVIA, a kiedy podeszli bliżej zaatakowaliśmy. PASY znów dostają i uciekają. Przypomina mi się jeszcze jakaś bijatyka przed stadionem, między zaparkowanymi autobusami. Kilku kibiców CRACOVII nie uciekło, postawili się, ale w sumie też dostali. Samo wejście na stadion zajmuje dużo czasu. Milicja długo rewiduje i wpuszcza po kilka osób. Byłem jednym z pierwszych, którym udało się wejść. Na stadionie było kilkunastu kibiców UNII, stanęliśmy na łuku od strony hotelu Cracovia. Krzyczymy UNIA TARNÓW! Na stadionie około 200-stu kibiców CRACOVII. Widząc nas około 80 PASÓW rusza na nas biegnąc po przeciwległym łuku. Nasi w tym czasie ciągle wchodzą na stadion. Nie czekamy na resztę i ruszamy około 20-osobową grupą na PASY. Zderzamy się na prostej trybunie. Trwa kilkuminutowa bijatyka. W tym momencie następuje kilka zdarzeń jednocześnie. Przed stadionem pojawia się grupa WIŚLAKÓW, która z resztą naszych szybko zaczyna wpychać się na stadion. Milicja widząc, co się dzieje na stadionie zaczyna lać naszych i WIŚLAKÓW. W tym momencie nasza sytuacja przedstawia się następująco: Nasza czołówka dostaje od CRACOVII, natomiast nasze tyły dostają na stadionie i przed kasami od milicji. Kiedy po wszystkim zbieramy się do kupy okazuję się, że nie mamy żadnej flagi. Wszystkie za**bała nam milicja. Właśnie miała zadebiutować na tym meczu nowa flaga z napisem: POCAŁUJCIE NAS WSZYSCY W DUPĘ ! – niestety debiut się nie odbył. Owszem, RAFALSKI miał rację w swoim opisie, że wtedy byłem wk***iony i było mi wstyd, że przyjechało nas tak mało. Należy jeszcze wyjaśnić, dlaczego. Otóż Na ŚWIĘTEJ WOJNIE kiedy kibiców UNII było ponad 150 osób umówiłem się z kolegą MARECZKIEM, że przyprowadzi na ten mecz kolegów z osiedla i wtedy większą ekipą wpadniemy podczas meczu w sektor CRACOVII. Jednak z tak małą grupą, jaką udało się zebrać na stadionie CRACOVII wjazd w ich sektor był niemożliwy do zorganizowania. Owszem MARECZEK się wywiązał. Przyprowadził ekipę kilkakrotnie większą od naszej-przynajmniej optycznie tak to dla mnie wyglądało. Było mi wstyd przed nim, gdy pytał, dlaczego nas tak mało przyjechało. Nie mniej jednak po meczu wspólnie przeganiamy CRACOVIĘ. Jednak sama bijatyka znów miała swoją dramaturgię. Kiedy wpadamy na siebie z CRACOVIĄ na naszych tyłach znów pojawia się milicja. Nasze tyły zaczynają uciekać. Widząc to kibice CRACOVII bardziej zdecydowanie ruszają na nas. Sytuacja znów robi się niepewna. Jednak nie patrząc na tyły i milicję czołówka UNII i WISŁY rusza na CRACOVIĘ. PASY nie wytrzymują i uciekają. Postawiło się wtedy może 5 kibiców CRACOVII-ale dostają smary. Później spokojny powrót do Tarnowa.