Na początku lat 80. Jaskółki dopingowała grupa kibiców, którą opisywaliśmy w latach 70. Jeden z fanów „Jarekj68” opisywał jedne z derbów w tamtym okresie. Derby miały swój urok, ale jeszcze nie istniała ekipa chuligańska.

 

1983, Unia Tarnów – Tarnovia

„Pamiętam mecz Unia –Tovia, rok chyba 83. Nas było około 40, wiekszość to juniorzy Unii, bez szalików, jeszcze jedna flaga. Obok siedziała Tovia, też około 40 – starsi goście głównie z Rynku. Na początku się wyzywaliśmy. Pamiętam jak jeden z nich wyrwał komuś od nas flage i rzucił na tor. Do zadymy nie doszło, obustronny respekt. Potem Tovii już nie widziałem nigdy, nie istnieli.”

 

Istnieli za to kibice Unii. W roku 1984 nastapiło połączenie fanów Unii i kibiców, którzy swoją przygodę zaczynali na stadionie Wisły Kraków. Wtedy narodziła się pierwsza ekipa chuligańska, powstały liczne zgody oraz kosy. W każdym sezonie dochodziło do wielu awantur. Kibice Unii atakowali przyjezdnych rywali także podczas meczów na Bandrowskiego. Nadal nie było sektorów gości, każda podróż publicznym środkiem transportu na teren rywala wiązała się z możliwością konfrontacji – w pociągu, na stacji, na osiedlach, na stadionie. Niektóre wyjazdy nie kończyły się sukcesem w postaci dotarcia na stadion. Unia stała się ekipą, która zyskała spory szacunek. Do Tarnowa nie przyjeżdżało się na piknik. Tak było aż do roku 90. O tym wszystkim będziemy pisać w najbliższych częściach.

 

Tak to się zaczęło. Wspomnienie kibica „Ultras75”:

„Przygodę z kibicowaniem zacząłem w 1983 r. wraz z kilkunastoma kolegami zaczęliśmy jeździć na Wisłę Kraków. W końcu 84 r. zdecydowaliśmy, że będziemy kibicować klubowi z Tarnowa, naszej Unii, będąc równocześnie sympatykami Wisły. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy na pierwszym naszym meczu z Glinikiem zastaliśmy na stadionie ok 40 osobową grupę, która robiła doping dla Unii. Przez zimę nie próżnowaliśmy. Urośliśmy w siłę ok. 80 osób. Została też zrobiona pierwsza zgoda z Iglopoolem, a następnie Resovia, która w tym czasie miała układ z Wisłą Kraków.”

 

Klimat tamtych lat oddają inne wspomnienia kibica Unii „Ovesta” zamieszczone na naszym starym forum. Zapraszamy do lektury.

 

Kibicowskie początki na Wiśle i walka z komunizmem. Zaczęło się od Klikowskiej…

 

„Lata 80 –te, to okres, który do dziś wspominam i aż łza się kręci w oku. Był to czas komunizmu, a zarazem przemian, które przypadały właśnie w tym okresie. Tarnów od zawsze kojarzył mi się z małą popularnością piłki nożnej, zdominowany przez żużel nie miał praktycznie przebicia i tradycji. Bardzo mnie to bolało, że w niemałym przecież mieście nie ma zorganizowanego ruchu kibiców. Powyrastały jak grzyby po deszczu grupy punks i popers. Można było spotkać metali, więc w dziedzinie muzyki nie ustępowaliśmy innym miastom. Niestety nikt nie chciał słyszeć o kibicowaniu. Z tego też powodu byłem zmuszony wyjechać do innych miast, aby poczuć tą wieź, jedność i siłę, która w tamtych czasach była nam wszystkim tak potrzebna. Przypadkowo poznałem chłopaka, który jeździł praktycznie sam co tydzień na Widzew (w tym czasie bardzo dobry piłkarsko, słabiutki kibicowsko) i wyciągnął mnie na wyjazd. Była to Liga Mistrzów, meczu już dobrze nie pamiętam, ale sam doping i atmosferę jak najbardziej. Niestety ta przygoda skończyła się dla nas kiepsko, bo kiedy Widzew na stadionie zaczął wyzywać Łódzki KS w pewnym momencie na ich stadionie zjawili się ŁKS-iacy, było ich może z 50, ale ekipa która po meczu pogoniła cały Widzew. My nie znając terenu staliśmy się ofiarami. Zlano nas, ale w dość honorowy sposób. Tak właśnie skończył się mój pierwszy wyjazd, chodziłem zły, że nie będę mógł jeździć na mecze, bo jestem sam, w innych miastach nie znałem nikogo, a w Tarnowie zupełna lipa, aż pewnego dnia zobaczyłem siedmioosobową grupę idącą w barwach Wisły w stronę dworca. Podbiłem do nich i zapytałem – z Krakowa jesteście? Odpowiedzieli, że nie, że są z Klikowskiej i jeżdżą na Wisłę. Byli to bracia Wiseka, Dacia, Kargul, Wasyl, Cygan i Mirek. Oczywiście monetarnie załapałem się z nim na wyjazd. To, co zobaczyłem w Krakowie zupełnie nie przypominało Łodzi. Aż ciarki mnie przeszły, niezapomniane uczucie. Widocznie przynosiłem pecha, bo drugi wyjazd i znowu tyły. Tym razem dopadła nas Cracovia. Po tym jednak wyjeździe zaczęliśmy spotykać się częściej. Wciągnąłem jeszcze kilka osób m.in. Klapcia, znanego później chuligana i zaczęliśmy jeździć na Wisłę oraz organizować się na mieście.

Pierwszą naszą próbą była walka z punkami. Jeszcze nie z tymi z Tarnowa, ale z PKS-U. W kilkanaście osób wpadliśmy na dworzec autobusowy i trafiliśmy sporą grupę punków. Wreszcie akcja na plus dla nas. Lata te to walka z komuną, więc kolejnym naszym atakiem okazało się czterech milicjantów. Na tamte czasy był to nie lada wyczyn. Było to wieczorem na Krakowskiej. Później ludzie schowali nas w domach. Zaczęliśmy chodzić na wiece i spotkania Solidarności i myślę, że również dzięki temu nasza popularność wzrosła tak, że była nas już ok. 20 osób.”

 

Piłka nożna stała się substytutem rywalizacji w różnych dziedzinach życia. Sama rywalizacja na boisku stała się niewystarczająca i od niemal początku swojego istnienia futbol wywoływał wielkie emocje i kreował różne zjawiska społeczne. W zależności od podłoża socjologicznego w różnych krajach zjawiska na stadionach przybierały różne formy. W Polsce z oczywistych przyczyn najmocniejsza stała się ideologia antykomunistyczna, stąd po dziś dzień silna prawicowość stadionów. Nawiążemy wiec znowu do wątku kibiców Unii dotyczącego Solidarności.

„Z kilku meczy pamiętam flagę z napisem: SOLIDARNOŚĆ, która wisiała na sektorze kibiców Unii. Pamiętam grupy kibiców Unii, które często pokazywały się na wiecach organizowanych w tamtych latach. Demonstracje KPN-u,WiP-u,pózniej FMW, a nawet Anarchistów często przyciągały fanów Unii. Niektórzy kibice byli wtedy aktywnie zaangażowani w tzw.działalność wywrotową. Można by jeszcze wiele o tym pisać, ale w obecnych czasach to już nie ma chyba żadnego znaczenia. Pamiętam jak podczas jakiejś demonstracji manifestanci podeszli pod jeden z Komitetów partii. Komitet ten mieścił się przy połączeniu ulic Wałowej i Goldhamera. Kibice Unii zabarykadowali wtedy koszami na śmieci wejście do komitetu. Pózniej poleciały w budynku prawie wszystkie szyby. Do akcji wkroczyło ZOMO i na ulicach zrobiło się „gorąco”.

 

Wróćmy do chwili, kiedy zapadła decyzja, aby wesprzeć tarnowskie Jaskółki.

Mecze – jesień 1984.

 

Decyzja o wspieraniu Unii, pierwsza ekipa Klikowska, Parkowa, PCK…

Unia Tarnów – Glinik Gorlice

Ovest: „W jednym z wieczorów przy piweczku nawiązuje się rozmowa i decydujemy, że nie ma co jeździć do Kraka, tylko robimy coś w naszym mieście. Pada pytanie Unia czy Tarnovia? Wszyscy głos oddali na Jaskółki. Tak właśnie ok. 20 osobowa grupa z Klikowskiej, Parkowej i PCK zawitała na stadionie Unii na mecz z Glinikiem. Wielkie było nasze zdziwienie, kiedy zobaczyliśmy podobnie ilościową grupę dopingującą chłopaków z Tarnowa. Szybko dołączyło do nas kilku juniorów i zrobił się około 50 osobowy młynek. Po tym dniu byłem naprawdę szczęśliwy. Wreszcie mogłem dopingować zespół z mojego miasta.

 

Sandecja Nowy Sącz – Unia Tarnów (40)

Niestety sezon właśnie się kończył (runda jesienna) i został nam ostatni wyjazd na Sandecję. Pojechaliśmy tam chyba w 40 osób. Sącza jakieś 150. Ładny doping z obydwu stron, chcieli nas zaatakować, ale byli jacyś niezdecydowani. Myślę, że spory wpływ na to mieli ludzie tacy jak Drzinks i Brytan, bo oprócz wieku mieli postury nieździedzi i Sanda odpuściła sobie. Było naprawdę ekstra i nie pozostało nic innego, jak przygotować się do wiosny z nowymi kolegami – dla naszej Unii.

 

Wisła Kraków – GKS Katowice

Sezon jesienny dla Unii się skończył, ale my przed sobą mieliśmy jeszcze wyjazd na Wisłę z GKS-em Katowice. Nie byliśmy zdecydowani czy jechać w naszych barwach, ale zdecydowaliśmy, że jeszcze za wcześnie i ostatecznie założyliśmy szale Białej Gwiazdy. Na sektorze X zauważamy biało-czerwone szaliki. Okazało się, że to kibice Resovii, którzy byli na meczu z Pasami i po tym własnie meczu oberwali trochę tracąc flagę. Właśnie w tym czasie zrobili sobie zgodę z Wisełką. Sam mecz dość fajny, mnóstwo w tym czasie popularnych konfetti. Pamiętam jak cięło się gazety i przynosiło na stadion. Od wiosny zaczęliśmy robić podobnie na Unii. Po meczu fajna awanturka z GKS-em na naszą korzyść. Wtedy byliśmy w czubie peletonu, który dopadł Hanysów. Po meczu powrót razem z Resovią, pierwsze znajomości i rozmowy o zgodzie. Ustaliśmy, że na wiosnę robimy oficjalną zgodę na Zelmerze, czyli naszym wyjeździe do Rzeszowa. Poznaliśmy słynnego wówczas Dolara.

 

W następnej części o przygotowaniach do nowej rundy, a także o tym jak powstawały pierwsze szaliki i flagi.