JESIEŃ 1987

 

Cracovia – Unia Tarnów

 

Unia 80/90: Na dworcu w Tarnowie stary dywersant Pytel robi swoje. Z około 50-ciu robi się 15 osób. Rozbici i przestraszeni przez Pytla dojeżdżamy do Krakowa. Nasz skład na ten mecz to w zdecydowanej większości dzieci. Aż dziw, że nie młodzi, ale starsi wymiękli. Skład Unii – to nie był nawEt 5-ty garnitur, który Unia potrafiła wystawiać na zadymy. Na stadionie siedzimy bez barw. Cracovii około 150 – specjalnie się jakoś nie zebrali. Myślę, że gdyby chcieli mogliby wystawić większą grupę (co pokazywały Święte Wojny).W przerwie na stadionie zostaję zauważony przez kibica Wawelu.Mówi, że Wisła czekała na nas na dworcu, ale nikt nie przyjechał (wstyd! Daliśmy tyłka!).Wiślacy zaplanowali akcję na żydów. Wyszliśmy ze stadionu i przeszliśmy przez Błonia. Tam w jednej z uliczek czekała Wisła – około 50 osób. Sami starsi – nastawieni przede wszystkim na zadymy. Są zdziwieni, że jesteśmy. Wysyłają na „wabia” kilku z szalikami.Grupka Wiślaków krzyczy na Błoniach i macha szalikami.Wybiega do nich kilku z Cracovii. Pasy dostają od Wiślaków. Ze stadionu na Błonia rusza grupa ponad setki żydów. Wiślacy uciekają w uliczkę, gdzie czeka reszta załogi. Kiedy Pasy są blisko, ruszamy na nich z za zakrętów ulic. Pasy są zaskoczone i dostają konkretny wpierd……. Cracovia ucieka na Błonia (nie wszystkim się to udaje). Wjeżdżają radiowozy i rozganiają nas.Uciekamy do Parku Jordanowskiego. Pozostaje niesmak: Cracovia się specjalnie nie zebrała,Wisła, żeby nam pomóc wystawiła taką załogę, że na luzie sama rozwalił Pasy, my dajemy tyłka przyjeżdżając w 15-ście osób. Pytel – żebyś do końca życia nikogo bez biletu nie złapał! Mój wcześniejszy wyjazd na Cracovię, też nie należał do udanych. Parę stacji przed Krakowem do pociągu wpada kilkakrotnie większa grupa Pasów. Wyskakujemy na drugą stronę i idziemy na piechotę do Krakowa. Dochodzimy na koniec meczu i wracamy do Tarnowa.

 

Tarnovia – Unia Tarnów

 

Tarnovia bez kibiców. Jest to pierwszy sezon Tarnovii w III lidze (od dłuższego czasu). Za niekulturalny doping milicja usunęła wszystkich kibiców Unii ze stadionu. Po jakimś czasie wszyscy z powrotem jesteśmy na stadionie.Bardzo dobry mecz piłkarzy Unii. Sędzia nie uznaje jednej bramki dla naszych.

 

Sandecja Nowy Sącz – Unia Tarnów / Włókniarz – Unia (żużel)

 

Dużo naszych pojechało tego dnia do Częstochowy. Unia na żużlu walczyła o utrzymanie w I lidze. Fani czarnego sportu obiecywali naszym darmowe picie w jedną i drugą stronę. Podobno z obietnicy dobrze się wywiązali (ale o tym jak było niech piszą Ci którzy byli wtedy w Częstochowie). Do Sącza pojechało około 15 kibiców Unii. Na dworzec przyszło więcej kibiców Jaskółek, ale nie wszystkich zabraliśmy ze sobą. Najmłodszych i mało doświadczonych zostawiliśmy w Tarnowie. Przed tym wyjazdem mieliśmy duży respekt do Sandecji. Wcześniej Wiślacy opowiadali nam jak mieli przejebane w Sączu. Kibice Jagiellonii też mówili, że cudem udało im się z Sącza wyjechać. Stąd respekt- tym bardziej, że Sandecja właśnie spadła z II do III ligi i dobra drugoligowa paczka powinna im jeszcze zostać. Byliśmy pierwszy raz w Sączu i nikt z nas tego miasta nie znał. W szalikach błądziliśmy po okolicy szukając stadionu. W efekcie spóźniamy się na mecz 5 minut. Wchodząc na stadion krzyczymy ZKS,ZKS,ZKS. Rozwieszamy flagę i drzemy się ile wlezie. Prawie pełny stadion. Po chwili Sandecja rozwiesza swoje flagi i organizuje prawie 100-tu osobowy młyn. Obstawia nas tylko dwóch stójkowych milicjantów. Przychodzi do nas kilku starszych gości z Sandecji. Opowiadają jak będziemy mieć przejebane, ale my się z nich śmiejemy. W przerwie około 30-to osobowa grupa Sandecji przechodzi przez boisko pod nasz sektor. Stają przed nami i się wygrażają. Markujemy atak na nich i uciekają tą samą drogą co przyszli (przez boisko). Po meczu na stadionie pojawia się więcej milicji. Trzymają nas do momentu, aż stadion robi się pusty. Tu niespodzianka:milicjanci mówią nam którędy na dworzec i odjeżdżają. Nie znając Sącza od razu mylimy wskazaną drogę. Co chwilę Sandecja rzuca do nas kamieniami, ale nie uciekamy. Jakimś cudem odnajdujemy główną ulicę na końcu, której jest dworzec. Do dworca jednak pozostaje kawał drogi. Drogą przejeżdża radiowóz, ale nas nie zauważa? Sandecja, co chwilę umila nam drogę rzucając kamienie. Wreszcie w oddali widać dworzec i milicyjną Nyskę. Tuż przed dworcem sypie się na nas konkretny grad kamieni i słychać głośne „AAAAAAaaaaaa”! Ruszyła na nas od tłu 50-cio osobowa grupa Sandecji. Stanęliśmy, a kiedy Sądeczanom skończyły się kamienie ruszyliśmy na nich. Zaczęli uciekać na wszystkie strony. Nasi gonili Sandecję ile wlazło. Nie wszystkim udało się uciec. Kilku z Sandecji dostało na głównej ulicy, kilku między blokami tuż przy dworcu. Paru Sądeczan próbowało uciekać przez krzaki, ale dużo czasu im to zajmowało, więc też dostali. Rozbiegliśmy się za nimi – milicja nie reagowała. Na dworcu okazało się, że do odjazdu pociągu jest sporo czasu. Widzieliśmy jak rozgoniona przez nas Sandecja znów się zbiera. Jednak nie odważyli się już podchodzić na PKP.

 

Przy kolejnym meczu mamy problem z lokalizacją jego terminu. Igloopol z Wisłą w jednej lidze grali w sezonie 1987/88.

 

Igloopol Dębica – Wisła Kraków

 

Ponowne spotkanie Igloopol – Wisła.W tym sezonie kibice Igloopolu prezentowali się słabiej niż w poprzednim. Prawie same dzieci (około 30 osób).Wisły w Dębicy około 100. Przed końcem meczu Igloopol pochował barwy i uciekł ze stadionu. Na tym meczu dowiedzieliśmy się, że WISŁA zrobiła kosę z Ruchem. Nie wiem, jaki to był rok i ilu kibiców UNII było na tym spotkaniu.

Zgoda Wisły z Ruchem padła w okolicach sierpnia 1988. Przepływ informacji w tamtych czasach był jednak zupełnie inny niż dzisiaj.

Wspomina kibiców Wisły: Upadkiem zgody pachniało już wcześniej. Po meczu barażowym Ruch- Lechia w 1987 na pewno osłabły kontakty między naszymi klubami. Później były jeszcze derby o tarczę Krakowa, kiedy to Ruch zerwał się przed Koroną Kielce, zostawiając na polu walki kilku unistów i chłopaka z Lechii. Na pewno te wydarzenia nie pomogły temu, żeby tą zgodę utrzymać. Zgoda zakończyła się w roku 1988, podczas jednego z meczów sparingowych w Chorzowie. Grupa Wiślaków (ok 10-15 osób) balowała wraz z kilkoma chorzowianami. Po jakimś czasie do knajpy, w której trwała zabawa, „wpadła” większa grupa kibiców Ruchu i obiła Wiślaków. Odwet był natychmiastowy. Dwa kolejne sezony to ciężka kosa z Ruchem. 22 kwietnia 1989 doszło do sporych awantur między fanami obu klubów po meczu Wisły z Ruchem w Krakowie. Wydarzeniom tym dużo miejsca poświęciła ówczesna prasa.

 

Tarnovia – Cracovia

 

Ogólnie cały Tarnów nigdy nie lubił Cracovii. Dlatego na ten mecz przyszło wyjątkowo dużo widzów – nie tylko po to by cieszyć się widowiskiem sportowym. Około 50 kibiców Unii w szalikach,ale bić Cracovię chcieli wszyscy na stadionie. Do przerwy Cracovia bez kibiców. Gdy w przerwie przyjechała mała grupa Cracovii, okazało  się że część żydków (pochowana bez barw) była na pierwszej połowie. Razem zebrało się około 30 kibiców Cracovii. Policja szybko ich obstawiła. Nie zdążyliśmy zareagować. Cracovia próbowała dopingować swoją drużynę, ale cały stadion zagłuszył ich głośnymi gwizdami. Po meczu przed stadionem czekało około 500 ludzi żeby lać Krakusów. Niestety milicja (w silnej eskorcie) wyprowadziła kibiców Cracovii tylnym wyjściem,od strony torów. Szybko zorganizowała się grupa około 100 kibiców Unii, którzy pojechali na dworzec w Mościcach. Plan był prosty: wsiąść do pociągu i razem z kibicami Cracovii przejechać się do Biadolin. Niestety na dworzec podjeżdża milicja i rozgania całą grupę. Część tej grupy biegnie w stronę wiaduktu kolejowego przy CKU. Niestety tam również rozgania ich milicja.

 

Resovia – Wisła Kraków

 

Spokojny wyjazd do Rzeszowa. Około 100 kibiców Wisły +10 z Unii. Kibice Resovii przychodzą na stadion po rozpoczęciu meczu. Wychodzą przed końcem spotkania. Przed i po meczu nigdzie nie widać miejscowych kibiców.

Zanim jednak przejdziemy do kolejnego roku, jeszcze dodamy więcej szczegółów dotyczących meczu żużlowego w Częstochowie, a także inne opisy dotyczące żużla i koszykówki.

 

Żużel: Włókniarz Częstochowa – Unia Tarnów

 

Rafalski: Ze swojej strony wspomnę jeszcze o wyjeździe do Częstochowy w 1987 roku, na baraże żużlowe z tamtejszym Włókniarzem (gościnnie oczywiście). Wszystkich kibiców z Tarnowa pojawiło się na stadionie Włókniarza około 6 tysięcy! Sektory miejscowych i przyjezdnych odgrodzone były sektorem miejscowych oficjeli, którzy w pewnym momencie musieli się z niego ewakuować, aby uniknąć „zderzenia” z przelatującym kawałkiem ławki lub innym przedmiotem. Ciekawie to wyglądało. Najpierw wszystko leci z jednej strony na drugą. Po chwili jest to odrzucane z powrotem. I tak przez cały mecz. Ogólnie cały czas ganianki z miejscowymi, których też było od groma. Co drugi autobus wracający do Tarnowa nie miał już szyb, wielu tarnowian zostawiło w Częstochowie swoje zęby, wielu tez wróciło z różnego rodzaju zdobyczami. Jak na żużel i to jeszcze żużel w tamtych latach było nieźle.

 

Żużel: Unia Tarnów – Unia Leszno

 

Zawsze Unista: To był mecz z bodajże 1988 roku. Opis pochodzi z relacji jaką przekazał mi fan Unii Leszno. Gości pojawiło się kilkudziesięciu (30-40). Po drodze alkoholizacja, podobnie jak i na stadionie z fanami tarnowskimi, z którymi goście rozmawiają w miłej atmosferze. Chrapkę na gości mieli jednak fani piłkarscy Unii. Jak relacjonował kibic z Leszna: „zaatakowało nas w przejściu podziemnym dworca około 50 typów z Unii. Było bardzo ciężko i tyłki uratowaliśmy tylko dlatego, że użyliśmy stojących tam koszy na śmieci oraz pustych butelek po piwie”. Leszczynianin wspominał, że był to jeden z najciekawszych jego wyjazdów.

 

Żużel: Unia Tarnów – Polonia Bydgoszcz

 

Rafalski: Przypomniał mi się mecz, na którym byłem. Były to lata 87/88. My kibice piłki nożnej poszliśmy na mecz żużla, wtedy Unia jeździła chyba z Polonią Bydgoszcz. W pewnym momencie podeszli do nas kibice żużla i spytali czy nie pójdziemy z nimi na dworzec kolejowy, bo właśnie zaraz mają tam przyjechać kibice z Bydgoszczy. Kibiców piłkarskich poszło ok. 20, kibiców żużla jakieś 30. Weszliśmy na peron. W tym momencie akurat nadjechał pociąg i wyleciało 60 kibiców z Bydgoszczy, którzy ruszyli na nas. Kibice żużla jako, że szli przed nami ruszyli na Bydgoszcz, ale do nich nie dolecieli bo dali długą z powrotem, więc przejęliśmy inicjatywę. Zaczęliśmy lać Bydgoszcz. Stary Plancia złapał jednego kibica z Unii i kopnął go w dupę za to, że zaczęli uciekać i darł się, gdzie uciekacie cykory. Kibice żużla widząc, że Bydgoszcz zaczyna powoli dostawać oklep wróciła, chociaż już wcale nie musieli. Mimo, że byliśmy na meczu żużla to wróciliśmy z paroma szalikami.

 

Kibice Unii pojawiali się także na koszykówce. Na razie jeden opis, gdyż nie chcemy za bardzo wyprzedzać wydarzeń. Unia miała wówczas dobre kontakty także z Siarką Tarnobrzeg. Jak wiemy podkarpackie derby w koszykówce mają swoją historię

 

Koszykówka: Siarka Tarnobrzeg – Stal Stalowa Wola

 

Rafalski: W 1988 lub 89 r., w zimie byliśmy w 15 osób na meczu kosza pomiędzy Siarką i Stalą Stalowa Wola w Tarnobrzegu. Byliśmy bardzo ładnie przyjęci przez Siarkę i opróżnialiśmy piwa przez prawie cały dzień, aż do rozpoczęcia meczu. Siarki było wtedy coś koło 200, a Stali 100 + 50 Resovii. Trochę ganianek z milicją. Dobra zgoda była kiedyś z Siarką.

 

Więcej o koszykówce w swoim czasie. Do najciekawszego opisu należy mecz z Legią Warszawa, która przybyła do Tarnowa. 😉

 

ROK 1988 

 

Cracovia – Wisła Kraków

 

UNIA80/90: 17.01.1988. ŚWIĘTA WOJNA. Na dworcu w Tarnowie około 50 kibiców Unii. W Bochni dosiada się około 20-tu kibiców Wisły. Taką grupą (w barwach) bez przeszkód dochodzimy do stadionu Cracovii. Pełno milicji. Wszystkich sprawdzają cztery razy w poszukiwaniu sprzętu. Wreszcie wchodzimy na stadion. Wzrokowo oceniając ilości kibiców, wydaje się, że jest po równo. Wspierać Cracovię przyjechali kibice: Stali Mielec, Korony Kielce, Arki Gdynia, Polonii Bytom, Wisłoki Dębica, Górnik Zabrze. W przybliżeniu liczby kibiców wspierających Wisłę: Jagiellonia 15, Piast Gliwice 20, Lechia Gdańsk 50, Widzew 5, Unia – na stadionie znalazło się jeszcze 10 osób i było nas ponad 60. Po meczu milicja wszystkich rozgania. Robi się straszne zamieszanie. Nie wiadomo, kto gdzie jest i jak organizować powrót. Do dworca kolejowego dochodzę z dwoma kibicami Unii. Na dworcu pełno ludzi wracających z meczu – ale nie wiadomo, kto komu kibicuje. Lepiej szybko wracać do Tarnowa. Wsiadamy do pociągu. Niestety okazuje się, że w pociągu są Pasy – około 20 osób. Chodzą po pociągu i szukają szansy na skrojenie jakichś barw. Kiedy Pasy wysiadają, my zaczynamy szukać znajomych. Okazuje się, że tu i tam jest trochę naszych. Łącznie zbiera się około 20 osób. Gdybyśmy wiedzieli wcześniej, że w pociągu jest nas tylu, można by było z Pasami powalczyć. 20-to osobową grupą wysiadamy w Bochni. Mamy nadzieję trafić kibiców Wisłoki i Mielca. Niestety, kiedy przyjeżdża pociąg, okazuje się, że Wisłokę i Mielec trafili wcześniej nasi koledzy, którzy jechali tym samym pociągiem. W ręce kibiców Unii trafiają: dwa szale Wisłoki, dwa szale Mielca, najlepsza flaga Wisłoki z „Gryfem”. W Tarnowie grupa napaleńców Unii czeka na kolejne pociągi, ale tego dnia już chyba nikogo nie trafiają.

 

Luty 1988.

 

Ciekawe czy ktoś pamięta serię koncertów rockowych o nazwie „FAZA”? Luty 1988- Pierwszy z tego typu o nazwie”FAZA 1″.Pewnie nie warto by o tym pisać,ale to wydarzenie miało później swój bezpośredni wpływ na nasz wyjazd do Dębicy. Otóż tego dnia po koncercie, grupa około 50 kibiców UNII rozgania i daje solidny łomot „Pankom”. W ruch poszły głównie ćwiekowane, pankowe pasy. Grupa „Panków” była kilkukrotnie większa a stanowili ją przede wszystkim przybysze z Dębicy. Grupę prezentowali również przybysze z innych miast jak: Mielec, Rzeszów, Bochnia, Kraków. Powtórny łomot czeka „Panków” na dworcu PKP. Pewnie do całego wydarzenia by nie doszło,gdyby nie wcześniejsze pogróżki pod adresem kibiców UNII. Tarnowskie „Panki” straszyły ostrą ekipą z Mielca (kibicującą rzekomo STALI MIELEC) oraz konkretną ekipą z Dębicy. Jednym słowem, na koncercie kibice UNII mieli się: nie pokazywać! Stało się jednak inaczej. Kibice UNII pojawili się a późniejszy „pogrom Panków” przeszedł do historii. Po tym wydarzeniu, miał w przyszłości czekać UNIĘ wyjazd na IGLOOPOL. Czyli w Dębicy na kibiców UNII z pewnością czekać będą kibice: IGLOOPOLU, WISŁOKI – zmobilizowani po stracie swej najlepszej flagi oraz „Panki” chcące odegrać się po solidnym laniu. Wynikałoby z tego, że kto żyw w Dębicy, przyjdzie lać kibiców UNII. Ale o tym później, bo w międzyczasie kibiców UNII czeka jeszcze kilka ciekawych wydarzeń.

 

Marzec 1988.

 

Stal Rzeszów – Igloopol Dębica

 

Ze Stalą już zgody nie było. Mimo tego na zaproszenie kilku dawnych znajomych, jedzie (nieoficjalnie) 5 chuliganów UNII. Na dworcu w Rzeszowie okazuje się, że IGLOOPOL nie przyjechał. Kibice UNII nie zostają na mecz i wracają do Tarnowa. Pociąg zatrzymuje się w Dębicy -około 10minut. Kibice UNII wyciągają barwy i śmieją się z miejscowych. Od strony dworca, na peronie stoi 15-tu kibiców IGLOOPOLU (wołają IGLOOPOL!). Na peronie (od strony wejścia do pociągu) stoją razem kibice WISŁOKI+IGLOOPOLU+ Panki-razem 25 osób. Tym na peronie mieszają się okrzyki. Raz wołają IGLOOPOL,to znów WISŁOKA. Amok sięga zenitu, kiedy zaczynają wołać do kibiców UNII: PRZYJEDZCIE DO DĘBICY!? Kibice UNII w tym czasie stali, obstawiając dwa wejścia do wagonu. Na peronie grupa Dębiczan wzrasta do 40-tu osób. Pociąg jest piętrowy, więc kibice UNII cofają się obstawiając schody na piętro. Jednak Dębiczanie boją się wejść nawet do wagonu. Pociąg po długim postoju odjeżdża.

 

Czuwaj Przemyśl – Unia Tarnów

 

Jedzie 35 kibiców UNII. W pociągu jak zwykle przepychanki z kanarem (chodzi o jazdę bez biletów). Dębicki dworzec i perony obstawione przez MO i SOK. Na peronach w Rzeszowie jeszcze więcej milicji niż w Dębicy. Pilnują żebyśmy nie rozrabiali. Po dworcu chodzi 10 obserwatorów RESOVII (bez barw). W Przemyślu czekają na nas kibice POLONII(wtedy zgoda). Pokazują nam swój stadion. Później wchodzimy wszyscy na stadion CZUWAJU przez dziurę w siatce. Niestety taka gromada na pustym stadionie od razu jest zauważona. Przybiegają porządkowi sprzedawać bilety. Kupujemy kilka biletów i przy sprawdzaniu podajemy sobie po kryjomu. Bileterzy są wkurzeni, ale dają za wygraną i odchodzą. Tuż po rozpoczęciu meczu jedno z naszych pierwszych ULTRAS. Robione trochę bez wyczucia. Ktoś odpala świecę dymną, ale chyba jakąś wojskową?! Po chwili w ogóle nie widać stadionu. Na sektorze też słaba widoczność. Mgła nie bardzo chce się rozwiać-mecz przerwany. Po jakimś czasie pojawia się milicja z psami i obstawiają nasz sektor. Sędzia wznawia grę. Po meczu do Tarnowa wracamy pociągiem. Niestety RESOVIA na nas nie czeka. W Dębicy też jest spokojnie.

 

Kwiecień 1988.

 

Unia Tarnów – Cracovia (500)

 

Od rana (w okolicach dworca kolejowego i centrum miasta) chodzą kilkunastoosobowe grupy kibiców Unii. Rozpoczyna się szukanie Pasów. Niestety przed meczem do Tarnowa nie przyjeżdżają. Wiadomo – bezpieczniej wysiąść na dworcu w Mościcach i z obstawą milicji szybko wejść na stadion. Przed meczem w kilkanaście osób wsiadamy do autobusu. Na następnym przystanku (przy połączeniu ulic Mościckiego i Szujskiego) czeka ponad 100 kibiców Unii. Do naszego autobusu wpycha się około 50 fanów Jaskółek. Reszta musi czekać na następny autobus. Rozpoczynają się głośne śpiewy. Na zajezdni w Mościcach też stoi grupa,około 50 kibiców Unii. Razem idziemy na stadion – nie czekamy na innych. Wszędzie pełno milicji. Przed kasami od strony parku znów grupy naszych kibiców. Powoli wpuszczają na stadion-milicja długo szuka sprzętu. Na stadionie ponad 100 PASÓW i około 50 BIAŁO-NIEBIESKICH. PASY cieszą się, że nas tak mało-jeszcze nie wiedzą co się dzieje przy kasach. Wołają do nas: Witamy gości,jesteśmy u siebie, wyzywają nas i ogólnie cwaniakują. Nie jesteśmy dłużni: PASY KUTASY i inne tego typu. Podczas meczu, dopingiem zagłuszamy kibiców CRACOVII.Co jakiś czas odpalane są świece dymne – z większym wyczuciem niż w Przemyślu.

W przerwie ruszamy na sektor CRACOVI, ale zostajemy zatrzymani (na pierwszym łuku) przez dwa kordony milicji. CRACOVIA stoi i patrzy co robimy. Po meczu milicja szybko eskortuje kibiców CRACOVII na dworzec. Podczas meczu mogło się wydawać, że kibiców UNII jest 300. Cały młyn był mocno ściśnięty. Jednak wychodząc zapełniliśmy cały łuk od strony parku.Według mnie spokojnie kibiców Unii było 500. Na zajezdni dużo naszych wsiadało do autobusów. Około 300 poszło piechotą (Mościckiego) w kierunku dworca głównego PKP. Kiedy dochodziliśmy, cały plac przed dworcem PKS był wypełniony kibicami UNII, a końca grupy jeszcze nie było widać.Reszta fanów JASKÓŁEK wlewała się jezdnią od strony ul.Pułaskiego. Niestety przed dworcem solidna awantura z milicją. Ruch na skrzyżowaniu Krakowskiej, Dworcowej, Pułaskiego wstrzymany. Ze wszystkich stron nadjeżdżają kolejne radiowozy. Zostajemy rozbici. Panika wśród przypadkowych przechodniów. Dołączam do jakiejś grupy, wycofującej się na osiedle przy ul. Lelewela. Na ul.Głowackiego stoi kilkanaście milicyjnych gazików-doszczętnie rozbijają naszą grupę. Później o tych wydarzeniach rozpisuje się kilka gazet.

Ultras 75: 09.04 88 to najładniejszy dzień jaki przeżyłem na Unii. Tydzień wcześniej Pasy zrównały z ziemią Dębicę i wracając przez Tarnów powychodzili sobie na perony. Z partyzanta zostali zaatakowani przez 20 z Unii (inicjatorem akcji był Z.). Widząc, że stracili kilka szali wypadli z pociągu rozbijając pół stacji. Odgrażali się, że za tydzień zrobią to co w Dębicy, dlatego zebraliśmy się w 500 osób, ale oni przy wielkiej obstawie weszli tuż przed meczem. My weszliśmy z drugiej strony. W około 40 min. meczu ruszamy szeroką ławą. Te dwie setki zaczęły się już wycofywać, lecz znów wpada milicja. Jednemu od nas wypada kastet. Craxa podnosi go i oddaje milicji, nasz kolega tego meczu już nie zobaczył. Po meczu chcemy ustawki w Biadolinach, Craxa również. W tym celu idziemy w około 400 na Główny, ale milicja przejrzała nas. Choć nie dojechaliśmy do Biadolin to chociaż spuściliśmy konkretny wpier… Hutnikowi, który wracał z Rzeszowa.

 

Stal II Mielec – Unia Tarnów (40) / Tarnovia – Sandecja

 

Ultras75: W Tarnowie pojawili się tylko raz i to na koncercie T-Love,dostali konkretnie. My w Mielcu pojawiliśmy się w 40. Po meczu dostajemy. Ruszył na nas cały stadion, wielu ze sprzętem, ale na stacji kolejowej kiedy siły były wyrównane to my byliśmy górą. Z tego meczu po przyjeździe do Tarnowa konkretnie trafiliśmy Sandecję. Goniliśmy ich aż za tory. Jeden z nich przeskoczył ogrodzenie, za którym był doberman. Wybrał mniejsze zło. Myśleli, że jak jesteśmy w Mielcu to na Tovii mogą czuć się spoko.

 

Unia80/90: 16.IV.1988- Unia gra w Mielcu ze Stalą II i Tarnovia w Tarnowie z Sandecją. Nie dojechałem na mecz w Mielcu, ale czekam na powrót chłopaków do Tarnowa. Przyjeżdżają o 15-ej. Kilka głów rozbitych, dwa szale stracone, ale wszyscy zadowoleni opowiadają o bijatykach w Mielcu. Przyjeżdżają następni przywożąc kilka szalików MIELCA. Na plantach przy dworcu głównym czekamy na SANDECJĘ. Przyjeżdża tylko 13. Zaskoczeni, że jesteśmy w Tarnowie nie w Mielcu-dostają smary. Jeden z Sącza traci łańcuch i kilka zębów, reszta ucieka. Ci z Sącza, którym udaje się wejść na stadion Tarnovii uciekają po meczu z piłkarzami. Później gazeta „PIŁKA NOŻNA” pisze o meczu w Mielcu: Małe Heysel urządzili w Mielcu kibice trzecioligowych drużyn Stali II Mielec i Unii Tarnów. W użyciu były butelki, łańcuchy, kastety, rurki nie mówiąc o pięściach. Za brak zabezpieczenia porządku Wydział Dyscypliny PZPN nakazał Stali II rozgrywanie trzech spotkań w miejscowości odległej przynajmniej 50 km od Mielca.

 

Odporyszów – Unia Tarnów (50)

 

PUCHAR POLSKI, 20 kwietnia 1988. Jedzie około 50 kibiców UNII. Bardzo spokojny wyjazd. UNIA wygrywa 11:0. Słabe połączenie do Tarnowa, udaje się wrócić po 22.00.

 

Unia Tarnów – Dalin Myślenice (50)

 

23 kwietnia 1988. Prawie pusto na stadionie. Kibice DALINU nie przyjechali. W dodatku od rana pada deszcz i na stadionie jest około 50-ciu kibiców UNII.Po meczu 20 osób jedzie na dworzec główny PKP. Czekamy na kibiców HUTNIKA KRAKÓW. Wpadamy do pociągu (krótka walka) i kibice HUTNIKA uciekają drugą stroną na tory. Kibice UNII wyskakują za nimi i mocno obijają.

 

Karpaty Krosno – Unia Tarnów

 

30 kwietnia 1988. Do Krosna na „kosę”jedzie niezależnie około 7 grup kibiców z Tarnowa. Jeszcze w nocy wyruszają z XXV-lecia Kaj z kolegami. Są na rano w Krośnie. Szukają jakiejś knajpy i piją aż do rozpoczęcia meczu-nikt ich nie zaczepia. O godzinie 10-tej PKS-em jadą chłopaki z okolic Poczty głównej, Szpitalnej (ogólnie Grabówka). W grupie z Grabówki jadą między innymi bracia: Czorny i Bioły. O 11-tej (PKS-em) jedzie Bolo oraz paczka z okolic Goldchamera i Wałowej. O 12-tej, również PKS-em – jedzie najliczniejsza grupa tego dnia (30-osób) ze Strusiny i okolic. Godzina 13 – Młody Płancia i chyba jacyś koledzy (też PKS-em). Kilka osób przyjeżdża z piłkarzami. Około 5 osób przyjeżdża po meczu pociągiem. Niestety po drodze wdają się w jakąś awanturę z SOK-istami i milicją. Tracą na rzecz milicji jedną z naszych najlepszych flag.

Kiedy grupa ze Strusiny przyjechała, do rozpoczęcia meczu pozostała jeszcze godzina. Część poszła na stadion a reszta do monopolowych. Jak na wyjazdową „kosę”, to strasznie luźno nasi się czuli w Krośnie. Część kibiców UNII na długo przed meczem spała na stadionie czekając na mecz. Co wydawało się dziwne, to chyba to, że nigdzie nie było widać kibiców KARPAT. Dopiero przed rozpoczęciem pojawiła się grupa około 70 kibiców z Krosna.

Podczas meczu doszło do rozmów naszych starszych kolegów z kilkoma krośnieńskimi kibicami. Wynikiem rozmów była ZGODA z KARPATAMI. Zgoda jednak nie była jednomyślna. Pół sektora JASKÓŁEK nadal wolało zostać przy” kosie”. Jednak starsi zadecydowali inaczej i nie było nic do gadania. W drugiej połowie większość kibiców UNII rozeszła się na picie z kibicami KARPAT. Reszta od razu po meczu wróciła do Tarnowa.-/Na dobrą zgodę trzeba było czasu/-Jeżeli o mnie chodzi to przekonałem się do kibiców z Krosna dopiero po meczu IGLOOPOL-KARPATY,ale o tym kiedy indziej. POZDROWIENIA DLA WSZYSTKICH KIBICÓW KARPAT Z TAMTYCH CZASÓW !!!

 

Izolator Boguchwała – Unia Tarnów

 

Maj 1988. Na dworcu zbiera się nas 35 osób stałej ekipy wyjazdowej+trochę młodzieży.  Nie wiadomo co było przyczyną, ale tego dnia ekipa od samego początku była bardziej agresywna niż zwykle. Na to co pasażerowie pociągu przeżyli na trasie Tarnów-Rzeszów, lepiej zarzucić zasłonę milczenia. W porównaniu do scen rozgrywających się w pociągu, malowanie dworca w Dębicy należało do jaśniejszych momentów tej podróży. Na dworcu w Rzeszowie nie było lepiej. Przesiadka-godzina czasu. Nie przyszli kibice RESOVII, więc znów dostało się „Bogu ducha winnym”podróżnym. Część ekipy poszła w miasto szukać miejscowych kibiców. Wydzierali się przy tym ile wlazło. Kibiców nie spotkali, więc obijali przechodniów. Porównując poprzednie wydarzenia, to w Boguchwale raczej spokojnie. Mimo braku kibiców IZOLATORA, konkretnie dostaje tylko paru miejscowych. Pięć osób od nas nie wpuszczają na stadion, trzy osoby zatrzymuje milicja (później zostają wypuszczeni). Po meczu wszyscy wpychamy się do jakiegoś autobusu i jedziemy do Rzeszowa. Po drodze wsiada dwóch może trzech gości. Na pytanie komu kibicujecie – nieszczęśni odpowiadają: RESOVII. Strach pomyśleć co by się z nimi stało gdyby nie Mikuś. Wstawił się za nimi, mówiąc, że ich mało itd. Robił co mógł żeby ich wybronić, a co dziwne NASI ODPUŚCILI 🙂 ! Ale zaraz odbili sobie na pasażerach autobusu. Do Rzeszowa dojechaliśmy w 10 minut, ale do dworca pozostało trochę drogi. Nigdzie nie było miejscowych kibiców. Na dworcu ktoś krzyknął, że zaraz odjeżdża pociąg do Tarnowa. Wszyscy ruszyli biegiem na perony. Biegłem prawie na końcu grupy, gdy usłyszałem: Kasujemy ich? Stanąłem i zawołałem resztę naszych biegnących przede mną. Przy ławkach stało około trzydziestu kibiców RESOVII. Zapytani czy chcą dymów?-opowiedzieli NIE. Wycofali się. Wtedy znów ruszyliśmy na peron, bo za chwilę miał przyjechać pociąg. Okazało się, że na peronie jest pełno milicji i od razu zaczęło się spisywanie danych. Do przyjazdu pociągu zostało jeszcze parę minut, więc kilku naszych (5 osób) pobiegło jeszcze coś kupić do jedzenia. Wtedy ruszyła na nich RESOVIA – akcję było widać z peronu, na którym staliśmy obstawieni przez milicję. Nasi nie uciekli, stanęli żeby się bić, ale RESOVIA wymiękła i też stanęła. Zaczęli naszych tylko wyzywać. Trwało to wszystko na tyle długo że wreszcie wpadła milicja i rozgoniła kibiców RESOVII. Na peronie nie obyło się bez pałowania, bo chcieliśmy biec przez tory do naszych. Szczegółów nie pamiętam, ale chyba ULTRAS 75 rozmawiał z kilkoma z RESOVII. Kiedy wsiadaliśmy do pociągu został zaatakowany przez swoich rozmówców-ale mogę się mylić. Wiem, że było spore zamieszanie. Jedni chcieli zaciągnąć hamulec, inni wołali że już nie trzeba! Mało kto wiedział co się dzieje. Jakoś udało się opanować sytuację, ale po tym incydencie nasi znów zrobili się nerwowi i zaczęło się demolowanie pociągu. Kiedy dojechaliśmy do Tarnowa, okazało się, że nie czeka na nas milicja. W takich okolicznościach również nasz dworzec trochę ucierpiał.

 

Unia Tarnów – Sandecja Nowy Sącz

 

Czerwiec 1988. Na chwilę przed końcem meczu, ktoś zauważył, że w autobusie (nr 9) jadą kibice SANDECJI. Niestety tylko czterech odważyło się przyjechać i chyba tylko po to żeby mieć zaliczony wyjazd. Wysiedli na przystanku,prawie na przeciw naszego sektora. Od razu kilka osób od nas przeskoczyło do nich przez siatkę. Kibice SANDECJI się nie postawili. Od razu zaczęli uciekać w kierunku kas-tych od strony dworca PKP. Nie udało się nam nikogo złapać. Kiedy dobiegli do kas, które były obstawione przez milicję- odpuściliśmy. Była wtedy końcówka meczu i chyba nie zdążyli zaliczyć nawet minuty z tego spotkania. Wyjazd ze stadionu załatwili sobie z piłkarzami-do tego momentu byli obstawieni przez milicję.

 

Zelmer Rzeszów – Unia Tarnów (35)

 

Ostatni mecz, na którym byłem w Rzeszowie to rok 1988. W 35 przeganiamy Resovię i Stal i panujemy w ich mieście. Patrząc z perspektywy czasu to Sovia była OK, a Stal chciała mieć nas za tarcze obronne. Po jednym z takich meczów w Dębicy, gdzie walczyliśmy z Wisłoką zamiast Stali nasze dobre stosunki dobiegły końca.

 

Wracamy do opisów „Unia 80/90”:

 

Tarnovia – Karpaty Krosno

 

UNIA 80/90: 11 czerwca 1988. Z Krosna przyjechało 70 kibiców KARPAT. Kibiców UNII przyszło nie więcej niż 30 osób. To były początki naszej zgody i jak już wcześniej pisałem, nie wszyscy kibice JASKÓŁEK byli do niej przekonani. Poza tym od rana padał deszcz, co również mogło zaważyć na niskiej frekwencji z naszej strony. Z resztą co tu pisać?!-gdyby mnie koledzy z osiedla nie wyciągnęli, to pewnie też bym nie poszedł. TARNOVIA wtedy nie miała kibiców. Dodatkowo zgoda z KARPATAMI przekreślała jakąkolwiek szansę na rozróbę, co z pewnością miało wpływ na to że określona część kibiców UNII była wtedy nieobecna. Podczas meczu staliśmy razem. Atmosfera była chyba spoko?-a jedyne co z wtedy zapamiętałem to DESZCZ.

 

Igloopol II Dębica – Unia Tarnów

 

12 czerwca 1988. Trzeba przypomnieć, że podczas ŚWIĘTEJ WOJNY skasowaliśmy WISŁOCE najlepszą flagę. Na koncercie FAZA pobiliśmy między innymi Panków z Dębicy. Przy jakiejś okazji, jeden z naszych obija kastetem kibica IGLOOPOLU (chyba jechał wtedy z WISŁĄ na jakiś mecz przez Dębicę-ale mogę się mylić). Nazbierało się nam trochę. Teraz trzeba było jechać do Dębicy. Jeśli wszyscy poszkodowani zechcieliby wziąć na nas odwet, to nadarzała się ku temu doskonała okazja. Wyjazd nie rysował się nam w różowych kolorach.

Na dworcu w Tarnowie pojawia się tylko 24 kibiców UNII -w tym 6 osób to dzieciaki. Na szczęście reszta to grupa, która zwykle była mało zainteresowana samymi meczami. Do ich głównych zainteresowań należały burdy i wszelkiego rodzaju bijatyki, więc nie było tak źle z tym wyjazdem. Do Dębicy wybierała się mała, ale doświadczona ekipa. Postanowiliśmy, że 6 najmłodszych zostawiamy w Tarnowie, ale tu pojawiły się problemy. Dzieciaki upierały się żeby z nami jechać! Nawet kiedy ich przepędziliśmy, oni pojawiali się z innej strony dworca licząc, że ich nie zauważymy i że uda im się dostać do pociągu. Dzieciaki wiedziały, że może być niebezpiecznie, a mimo tego, zdecydowanie chcieli jechać. Problem rozwiązała milicja, urządzając rutynowe obmacki i spisywanie danych. Po zakończeniu rutynowych czynności zatrzymują do wyjaśnienia: dzieciaki oraz jednego z naszych za posiadanie kastetu. Wsiadamy do pociagu i jak zwykle bez biletów jedziemy do Dębicy. Na miejscu wita nas tylko dwóch mundurowych i przed stacją 5 miejscowych obserwatorów – tych ostatnich od razu przeganiamy. Idziemy w kierunku stadionu bez milicyjnej obstawy. Po drodze nie spotykamy kibiców IGLOOPOLU, ani WISŁOKI. Warto przypomnieć, że IGLOOPOL grywał wtedy na starym stadionie. Sektor kibiców IGLOOPOLU miał u góry betonową ścianę. My siedliśmy na przeciw,po stronie jakiegoś wysokiego budynku. Pierwsza połowa prawie bez dopingu z naszej strony: ktoś czyta książkę, kilka osób gra w dołeczki na pieniądze,reszta wyraźnie się nudzi. Tak jak wcześniej pisałem -ekipa bardziej lubiła bijatyki niż mecze. Na stadionie układ sił wyglądał następująco: około 40-tu kibiców WISŁOKI (myśleliśmy, że po stracie najlepszej flagi będzie ich co najmniej 80 osób), 35-ciu kibiców IGLOOPOLU( w tamtych czasach spokojnie mogło ich być con ajmniej 2 razy tyle). Miejscowych kibiców było tego dnia zadziwiająco mało. Zapowiadająca się wcześniej ekipa panków też się nie pokazywała!? Nas na stadionie było 17 osób-w trakcie meczu mogły dojechać dwie osoby, ale na 100%nie jestem pewien.

Po przerwie przeszliśmy na tą stronę, po której siedzieli miejscowi (byliśmy jak u siebie-co chcieliśmy to robiliśmy a miejscowi nie reagowali). Na piętnaście minut przed zakończeniem meczu WISŁOKA wychodzi ze stadionu. Czekamy 5 minut i wychodzimy za nimi. Wychodząc ze stadionu przechodzimy przez sektor IGLOOPOLU. Kilku miejscowych dostaje po głowach. Nie stawiają żadnego oporu więc ich zostawiamy, bo są ogólnie ciency. IGLOOPOL zostaje na stadionie. WISŁOKĘ doganiamy przy wiadukcie kolejowym. Miejscowi na nasz widok rzucają w nas kamienie (to chyba należało do miejscowej tradycji). Kamienie nas nie zatrzymują-kilku z WISŁOKI dostaje łomot,reszta ucieka. Ulicą wzdłuż torów idziemy na PKP. Z tyłu atakuje nas WISŁOKA z IGLOOPOLEM (znów kamieniami). Zawracamy na nich – miejscowi uciekają , ale kilku dopadamy i dajemy im smary. Miejscowi nie dają za wygraną (ciągle ich przybywa-pojawia się ekipa panków i chyba grupy łobuzów z okolicznych osiedli). Na szybko proponują jeszcze jedno starcie bez kamieni. Atakują, ale nie wytrzymują i rzucają kamieniami ile wlezie. Wtedy ruszyliśmy na nich z łańcuchami i butelkami. Po chwilowym zwarciu, prawie cała ulica wypełniona miejscowymi wyrywa w kierunku Tarnowa. Uciekali w ostrej panice(jeden po drugim). Nasi po bijatyce zbierali rzeczy pogubione przez miejscowych: kilka czapeczek panterek,pas ze sprzączką do bicia itp. Warto przypomnieć, że ostatnie (największe starcie tego spotkania) poprowadził z naszej strony ULTRAS 75. Poderwał za sobą wszystkich, dzięki czemu udało się przełamać druzgocącą przewagę miejscowych. Pamiętam jeszcze jak kilka osób od nas wybijało szyby na osiedlu bloków przed dworcem PKP. Ludzie krzyczeli i w panice otwierali okna, żeby szyb nie stracić. Na Dębickim dworcu niespodzianka. Czekali na nas młodzi ,których milicja zatrzymała w Tarnowie. Od dzieciaków dowiedzieliśmy się, że z pociągu cały czas szły komunikaty na komendę, o tym co robimy i ilu nas jedzie. Komenda przekazywała dalej informacje do Dębicy. Prawdopodobnie chcieli, żeby nas miejscowi obili. Dlatego przez cały czas nie było milicyjnej obstawy. Wiedzieli, że jedziemy. Przecież gdyby nas obstawili jak zwykle, do niczego by nie doszło. Po wszystkim na dębickim dworcu pojawia się milicja. Znów szukają sprzętu. Do pociągu wsiadamy ze śpiewem. Gdy pociąg przejeżdżał pod wiaduktem,miejscowi rzucali kamieniami (nie wybili żadnej szyby).

 

Ultras75: 1988. Ostatni mój wyjazd w 1988. To ich totalna klęska. W 25 osób rozgromiliśmy najpierw Wisłokę, a później Igloopol, który chciał pokazać nam drogę, którą uciekła Wisłoka. Wielki szacunek dla Planety, który walczył w pierwszej linii jak lew.

 

Na tym zakończymy sezon 1987/88. Pominięte opisy mogą znaleźć się na końcu, kiedy zamieścimy mecze bez przypisanych dat.