SEZON 1989/90

Opisy meczów Unii z sezonu 1989/90. Polecamy szczególnie pierwszy opis z nietypowego wyjazdu na Avię Świdnik, który dla niektórych zakończył się w Lublinie.

 

Avia Świdnik – Unia Tarnów (40)

 

Unia 80/90: Chyba 1989. AVIA ŚWIDNIK-UNIA. Na dworcu około 40-tu kibiców UNII+TOLA z WISŁY. Podróż trwała całą noc. Kibice JASKÓŁEK w tą długą podróż, oprócz prowiantu zabrali ze sobą sporą ilość alkoholu. Zaraz po wejściu do pociągu ekipa UNII podzieliła się na grupki i rozproszyła w poszukiwaniu wygodnych miejsc do spania lub picia. Co się dokładnie działo w pociągu nie wiem- zmorzył mnie sen i alkohol. Jedyne co zapamiętałem (zanim straciłem świadomość) to pojawiające się co jakiś czas z różnych miejsc w pociągu okrzyki kibiców: UNIA TARNÓW lub ZKS, ZKS. Nie wiem, co wtedy wyprawiali kibice UNII, ale w jakiejś gazecie ukazał się później artykuł zatytułowany „POCIĄG GROZY”. Do Lublina przyjechaliśmy wcześnie rano. Wszystko było pozamykane. Na ulicach zero ludzi. Marnie wyglądała nasza ekipa, kiedy się wysypaliśmy na dworzec. U większości kac i zmęczenie. Ogólnie miałem wrażenie, że wysiadło nas mniej niż wsiadło do pociągu. Część kibiców zaraz wyruszyła w poszukiwaniu jakiegoś sklepu z alkoholem lub „mety”. Reszta została na dworcu. Nie wiem, dlaczego nie pojechaliśmy od razu do Świdnika. Kręciliśmy się w pobliżu dworca w około 10-cio osobowych grupach, spożywali alkohole i wydzierali się ile wlazło UNIA TARNÓW! Po jakimś czasie znów wszyscy spotkaliśmy się na dworcu. Część ekipy kompletnie pijana. Ci co mają kłopoty z samodzielnym przemieszczaniem (było ich sporo) siedzą na schodach wejściowych na dworzec i próbują dojść do siebie. Z tych schodów milicja zabiera KARMELA, który uciekł z wojska żeby jechać z nami na mecz. Później pojawia się na dworcu ekipa kibiców MOTORU. Chcemy ich zlać, ale TOLA marudzi, że WISŁA ma z nimi zgodę więc odpuszczamy. Ekipa UNII dochodzi po męczącej podróży do siebie i wyraźnie szuka dymu. Kibice MOTORU sprytnie to wykorzystują i namawiają nas obicie WIDZEWA. Zamiast jechać na własny mecz czekamy na pociąg z WIDZEWEM. Kiedy na peron wjeżdża pociąg ruszamy razem z MOTOREM na kibiców WIDZEWA. Przyjechał ich pełny wagon nie wiem ilu mogło w nim być kibiców. Na peronie rozpoczęła się bijatyka. Kibice MOTORU uciekają i zostajemy sami-ale dalej się lejemy z WIDZEWEM. Nie ma się co dalej rozpisywać. WIDZEW dostaje od nas smary i ucieka z peronów. Zdobywamy trochę biało-czerwonych szalików. Znów rozpoczyna się picie, po którym część kibiców UNII trafia do Świdnika. Reszta kończy wyjazd na stadionie MOTORU. Co tam się działo nie wiem. Kiedy powtórnie odzyskałem przytomność byłem już na stadionie AVII. Jak tam dotarłem nie pamiętam. Na stadionie było nas chyba tylko kilkanaście osób z Tarnowa. Reszta naszych przepadła. Przypomina mi się, że na stadionie w Świdniku podeszła do nas grupka miejscowych i zaczęła nas straszyć. Ktoś od nas powiedział im żeby sp***dalali i oni sobie wtedy poszli. Później znów zasnąłem i nie pamiętam jak wróciłem do Tarnowa.

Rafalski: Wyjazd na Avię Świdnik. Jedziemy w 35 osób + Tola z Wisły. Głośne śpiewy, ludzie chowają się w przedziałach. W gazetach napisali o „pociągu grozy”. Jedziemy pięć godzin. Rano jesteśmy w Lublinie, spotykamy Motor i pijemy z nimi – choć kosa. Czekamy na Widzew. Wysiadają z pociągu – ok. 100. Motor rusza, w większości wyrywa i zostajemy my. Naparzamy się z nimi. Mamy dwa szaliki, wpadają pały, pały kasują nas. Skręcają m.in. Karmela, który zwiał z woja na ten mecz. Potem jedziemy do Świdnika. Motor ostrzegał nas przed tunelem na dworcu, bo tam właśnie Avia wrzuca kamieniami. Jakoś nam się udaje i meldujemy się na stadionie. Po meczu wsiadamy do pociągu, gdzie jedzie Motor na mecz. Jest trochę szarpaniny nim wszystko sobie wyjaśniliśmy z nimi. Jedziemy z nimi na mecz i bawimy się. Idziemy do Widzewa na pierwszą połowę i kasujemy im parę flag, a potem idziemy do Motoru.. no cóż tak było, bez komentarza.

 

Unia Tarnów – Radomiak Radom (20-30)

 

Unia 80/90: W latach 80-tych miało miejsce zdarzenie, w którym uczestniczyli kibice UNII i RADOMIAKA. Nas jako kibiców czekały same nieatrakcyjne mecze. Mecze z drużynami, które nie miały kibiców lub z drużynami, których kibice nie przyjeżdżali do Tarnowa. W takich okolicznościach na stadionie w Mościcach pojawiło się nas bardzo mało -około 20 do 30 osób. Siedzieliśmy na „prostej”, chyba nie prowadząc dopingu. Po kilku minutach od rozpoczęcia meczu na łuku od strony dworca PKP pojawiła się malutka biało-zielona flaga (bez napisów) i dwóch kibiców. Uwierzcie, że w tamtych czasach sytuacja nie do pomyślenia-ale oni nie wiedzieli, co wtedy znaczyło przyjechać na mecz do Tarnowa. Nas w sumie rozbawiła taka sytuacja, że ktoś na luzie przyjechał takim składem i sobie zawiesił flagę. Dla przypomnienia: z CRACOVIĄ regularne zadymy (największe w naszej grupie) a WISŁOKA i SANDECJA nie miały czego szukać w Tarnowie. W takiej sytuacji pojawienie się grupki kibiców było dla nas bardzo zabawne. Postanowiliśmy, że za sam fakt przyjazdu do Tarnowa zostawimy ich w spokoju. Uspokoiliśmy przyjezdnych, że ich nie skroimy i mogą mieć wywieszoną flagę. Wtedy okazało się, że jest ich około 8 osób, ale słaby skład mieli, więc dotrzymaliśmy słowa i zostawiliśmy ich w spokoju. Chyba jeszcze w pierwszej połowie meczu (lub na początku drugiej połowy) poszliśmy ze stadionu zostawiając przyjezdnych samych. Dlatego nigdy nie pisałem, że skroiliśmy jakąś flagę ekipie z Radomia. Chociaż często się zdarzało, że fani JASKÓŁEK przez cały mecz przychodzili na stadion. Niektórzy nawet na końcowy gwizdek. Być może ktoś ze spóźnialskich (nie wiedząc, że mają odpuszczone) nalał wtedy ekipę z RADOMIA i może zabrali im flagę, ale ja niczego takiego nie mogę potwierdzić. Niech się wypowie ten, kto twierdzi, że wtedy był podczas kasowania przyjezdnych. Może ktoś inny pamięta więcej, bo jeśli pojawiły się takie plotki to jakaś część prawdy może w tym być.

Aptar: Chciałbym sprostować parę faktów dotyczących meczu z Radomiakiem, o którym pisał Unia 80/90. Faktycznie Radomia ku naszemu zdziwieniu pojawił się w Tarnowie. Było ich więcej niż 8, na moje oko około 15. Faktycznie poszliśmy ich kasować, ale z ich strony wyszła inicjatywa o pakcie o nieagresji, z którego wynikało, że my ich nie ruszamy, a oni pomogą nam lać Broń Radom za tydzień w Radomiu, gdzie miała grać Unia, ale niestety nasze rozmowy spaliły na panewce, bo grupa odważnych ich wykasowała, a za tydzień szok. Na wyjazd do Radomia pojechało nas dwóch – ja i M. Paliliśmy się ze wstydu, gdy przyszło ok. 100 Radomiaka. Gdy nas poznali to jeb… z tego, że przyjechało nas dwóch, a Broń miała młyn ok. 60 osób. No cóż, tak też było.

Unia80/90: Później mogło ich być 15 osób, ale do momentu, w którym ich widziałem uzbierało się ich około 8 osób. Zaczęli się schodzić dopiero jak się okazało, że nie będziemy ich lać. Byli w takiej samej sytuacji jak my na WIŚLE i tak samo się zachowywali. Dla przypomnienia: Dopiero jak się okazało, że z WISŁĄ jest zgoda, zaczęli się ujawniać kolejni kibice z Tarnowa.- tak też niestety było. Do momentu, w którym byłem na stadionie nikt nie lał Radomiaków – było spokojnie. Później wyszliśmy ze stadionu ze starym PŁANCIĄ i sporą grupą chłopaków (nie pamiętam, kto jeszcze wtedy z nami wyszedł). Jak wiesz APTAR coś więcej o kasowaniu Radomiaków to napisz, bo nadal brak konkretów w temacie kto kasował ekipę z Radomia i co na niej zdobył-bo o ile pamiętam to oprócz małej flagi nic innego nie mieli.

Aptar: Jak dobrze pamiętam to oprócz małej flagi i kilku szalików Radomia nic specjalnego nie miał, ale kto i co im kasował to nie pamiętam, ale trwało to bardzo krótko (jak zawsze na naszym stadionie) przez odpowiednie służby.

 

Wisła Kraków – Cracovia: styczniowe derby (50)

 

Rafalski: Rok później też się wybraliśmy na Świętą Wojnę do Krakowa. Około 50 osób, czyli dużo mniej niż rok wcześniej. Utknęliśmy wtedy w Płaszowie. Rozbity pociąg, pobity kanar, policja z psami, wywiad środowiskowy – dużo tego było. Meczu niektórzy nie widzieli, a ci co widzieli mieli o czym opowiadać.

 

Unia Tarnów – Wisłoka Dębica (100)

 

Rafalski: Nie jestem pewny daty, ale było to chyba w 1989 lub 1990. Mecz Unia – Wisłoka. Na tym meczu po raz pierwszy od kilku lat pojawili się oficjalnie kibice Wisłoki na stadionie Unii. Było ich około 30. Siedzieli na pierwszym łuku, zaraz przy wejściu na stadion. Pilnowani przez kilku milicjantów. My jak zwykle na prostej, ok. 100 osób. Nie spodziewaliśmy się, że ktoś przyjedzie. Ludzi na stadionie było dość dużo. Włodarze klubu wpadli na pomysł, aby zaraz po meczu piłkarskim rozegrać mecz żużlowy. Z tego powodu drugą połowę oglądało około 5 tys. widzów, a liczba ta wzrastała w miarę upływu czasu. „P” wszedł na stadion i przechodząc koło kibiców Wisłoki sprzedał im parę butów. Milicja go pochwyciła i następnie wyprowadziła za stadion. Po meczu pojechaliśmy całą bandą na główny i tam wsiedliśmy do pociągu na Rzeszów, w którym znajdowali się kibole Wisłoki. Podróż między Tarnowem Głównym a stacją na Woli była chyba dla nich horrorem. Tłukliśmy ich niesamowicie. W pewnym momencie przejeżdżaliśmy przez ulicę, na której za opuszczonym szlabanem stał radiowóz i milicjant koło niego. Jeden z kiboli Wisłoki krzyczał – „panie władzo bo nas tu biją”. Milicjant rozłożył tylko ręce jakby chciał powiedzieć – no i co ja ci k… poradzę.

 

Relacja kibica KSW: Chyba na wiosnę 1990 roku – gdzieś w maju Wisłoka pojechała w 30 osób na rewanż do Mościć. Po meczu Unia wpadła do pociągu na Tarnowie Głównym i jechała z kibicami KS przez jedna stacje. Nasi dostali wtedy spory oklep. Gdy przyjechali do Dębicy wyglądali jakby wracali z wojny. Zakrwawione twarze obwiązane szalikami i flagami. Nie byłem na tym meczu, byłem za młody. Wyjazdy na takiego przeciwnika jak ówczesna Unia to nie była sprawa dla gościa mającego 14-15 lat.

 

Jeszcze pewna ciekawostka z lat 80. Jak wiemy Strusina była czołową dzielnicą kibolską i odbył się tam ciekawy miniturniej. 😉

 

Dodajemy jeszcze kilka zaległych opisów z meczów Jaskółek – lata 80.

 

Puchar Polski: BKS Bochnia – Unia Tarnów

 

Unia80/90: Pojechałem z Cholewciakiem. Później dojechało jeszcze 8 osób. Na meczu spokojnie. BKS gra w okręgówce. Brak miejscowych kibiców. UNIA przegrywa 3:0.

 

Wawel Kraków – Unia Tarnów

 

Unia80/90: Kibiców WAWAELU na meczu nie było. Z tego, co pamiętam, WAWEL miał kilku kibiców, którzy woleli jeździć na WISŁĘ niż na swoje mecze. Na stadion (w barwach) docieramy bez problemów. Podczas meczu czekamy na CRACOVIĘ, ale nikt nie przychodzi. Później część chłopaków idzie szukać sklepu monopolowego. Ja i ultras75 idziemy rozglądnąć się po okolicy. Chodząc w biało-niebieskich szalikach zwracamy na siebie uwagę milicyjnego patrolu. Zostajemy spisani (tak na wszelki wypadek). Cracovia nie przychodzi na stadion do końca meczu. W okolicach stadionu też ich nikt nie widział. Po meczu jakoś wbijamy się do autokaru piłkarzy i wracamy do Tarnowa. Warto dodać, że milicji na tym meczu nie było.

 

Zelmer Rzeszów – Unia Tarnów

 

Nie pamiętam, który to był rok. Może ktoś inny będzie pamiętał. Do Rzeszowa jedzie nas około 25 osób. Jakoś tak wyszło, że chyba wszyscy byli ze „starej ekipy”. Żadnych nowych i młodych. W pociągu spokojnie. Na dworcu w Rzeszowie też spokojnie, chociaż spodziewaliśmy się czegoś w rodzaju komitetu powitalnego w postaci kibiców RESOVII. STAL była słaba i bez RESOVII baliby się sami pokazać na dworcu. RESOVIA też była słaba, ale przynajmniej od czasu do czasu zbierali się i ambitnie próbowali nas nalać. Nie przypominam sobie, żeby im się to kiedykolwiek udało. Droga na stadion bez przygód. Idąc w kierunku stadionu, co jakiś czas wołamy UNIA TARNÓW. Nie było tel. komórkowych, więc dzięki wołaniu łatwiej było nas namierzyć. Kręcimy się chwilę przed stadionem, ale tu też nikt na nas nie czekał. Na stadionie 4 lub 5 nysek milicyjnych. Nas nieco ponad 20 osób, więc mogłoby się wydawać, że milicji wystarczy by zapanować nad porządkiem. Kiedy większość kibiców UNII ogląda spotkanie na boisku, reszta rozchodzi się po stadionie szukając zaczepki. Kilka osób wśród postronnych widzów zostaje pobitych. Zaczynają się pierwsze przepychanki z milicją. Po jakimś czasie milicja przestaje panować nad sytuacją na stadionie. Wszyscy milicjanci schodzą z widowni i ustawiają się przy samochodach w okolicach bramy wejściowej. Kibice UNII od tego czasu mogą robić, co tylko chcą na widowni. Siedzimy jednak spokojnie na sektorze i dopingujemy drużynę JASKÓŁEK. Po jakimś czasie kibice UNII znów wszczynają awantury na widowni. W efekcie czego na stadion wjeżdża ciężarówka z w pełni wyposażonym oddziałem ZOMO. Agresja kibiców UNII obraca się przeciw milicji. Nieprzerwanie z zajmowanego przez nas sektora słychać: „I PAŁĄ I PAŁĄ I PAŁĄ PRZEZ ŁEB – TAK POLSKA MILICJA ZARABIA NA CHLEB”! ZOMO nie podchodzi do nas. Z resztą milicji czekają na dalszy przebieg wydarzeń. Widok ZOMO-wców sprawia, że część kibiców staje się bardziej agresywna. Ciągle wołamy: I PAŁĄ, I PAŁĄ… Po jakimś czasie do naszego sektora podchodzi kilkuosobowa delegacja mundurowych i apeluje, żeby przestać już wołać jak to oni zarabiają. Na przekór staramy się wołać głośniej o ile to jeszcze było możliwe. Widząc bierną postawę służb porządkowych (chyba BLADY) nie wytrzymuje i wychodzi z sektora. Idzie się awanturować z ZOMO-wcami. Po chwili już siedzi zatrzymany w ciężarówce. Widząc co się dzieje część kibiców UNII idzie po BLADEGO. Przy samochodach robi się nerwowo. Zaczynają się przepychanki i szarpanina. W tym czasie przy samochodach pojawia się kolejna grupka kibiców UNII. Próbują uspokoić sytuację. Robi się zamieszanie skutkiem, którego część kibiców UNII dobrowolnie wsiada do milicyjnych samochodów. Reszta rozpoczyna bijatykę, ale też zostaje spacyfikowana i wsadzona do samochodów, które dodatkowo zaczęły się pojawiać na stadionie. Myśleliśmy, że pojedziemy na komendę, gdzie rozpocznie się spisywanie danych oraz posypią się wnioski na kolegium. Byliśmy mocno zdziwieni, kiedy okazało się, że wszyscy zostaliśmy przywiezieni na izbę wytrzeźwień. Sądziliśmy, że chodzi o sprawdzenie kto z nas jest pod wpływem alkoholu, a kto jest trzeźwy i po wszystkim na komendę. Nikt jednak nie robił żadnych badań. W pewnym momencie zobaczyliśmy naszego kolegę odzianego jedynie w śmieszny biały fartuszek. Chwila milczenia i całe towarzystwo na ten widok ryknęło śmiechem. Po chwili wszyscy byliśmy poprzebierani w takie same fartuszki. Część kibiców UNII z godnością założyła oferowane im kreacje będące zapewne krzykiem miejscowej mody. Reszta (której fason oferowanej odzieży nie bardzo przypadł do gustu) awanturowała się z personelem i milicją, która pomagała w przymierzaniu nowych wdzianek. Prawie przez całą noc z różnych sal było słychać kibiców UNII. Powtarzające się wołanie UNIA TARNÓW lub tłuczenie o ściany w rytm stadionowych piosenek. Podsumowując: cała ekipa, która wtedy wyjechała na mecz do Rzeszowa zaliczyła izbę wytrzeźwień.

 

Okocimski Brzesko – Unia Tarnów

 

UNIA 80/90: Byłem na dwóch takich meczach. Wspomnienia mi się w pamięci z tych spotkań trochę nakładają na siebie i mogę je trochę wymieszać. Zacznę jednak od początku. Kiedy jechaliśmy pierwszy raz na mecz do Brzeska nie mieliśmy wielkiego pojęcia co nas tam tak na prawdę może spotkać. Nigdy się jeszcze nie spotykaliśmy z miejscowymi. Wszystko, co wiedzieliśmy to, że w Brzesku od niedawna zorganizowała się jakaś grupa kibiców. Wcześniej nic takiego nie było. W Brzesku byli kibice WISŁY (np. GRZELA) i tyle. Jednym słowem wszystko, co wiedzieliśmy na temat OKS-u to były plotki i przypuszczenia. Zaczęły wśród kibiców UNII krążyć opowieści o tym jak to „nowa ekipa w naszym regionie” robi zgody, z kim popadnie. W zasadzie nic nas to nie obchodziło do momentu naszego wyjazdu do Brzeska. Nie wiedzieliśmy jak mamy potraktować miejscowych, bo nikt dokładnie nie wiedział z kim mają zgody i układy. Ostatnie informacje, jakie udało nam się zdobyć przed wyjazdem były zaskakujące. Podobno na meczu w Brzesku próbowali robić zgodę z CRACOVIĄ.. Sprawę mieliśmy jasną, jedziemy na „kosę”. Nie pamiętam ilu nas pojechało na pierwszy wyjazd do Brzeska. Jedno, czego jestem pewien to, że pojechała wtedy bardzo dobra ekipa chuliganów. Pamiętam, że na ten mecz pojechali nawet ci, którzy na meczach pokazywali się już coraz rzadziej między innymi KUDEŁ, GĄSIOR, GUTEK (ze STRUSINY). Kiedy szliśmy na stadion pobluzgaliśmy trochę na OKS-żeby od razu było jasne jaki mamy stosunek do miejscowych. Miejscowi w odwecie, co jakiś czas rzucali z krzaków do nas kamieniami i od razu uciekali. Nawet nie było kogo gonić. Kilka razy udało nam się wyrwać milicyjnej obstawie, ale miejscowi znikali i nikogo nie złapaliśmy. Na stadionie było spokojnie. Milicja nas dobrze pilnowała. Z resztą jak się okazało na stadionie miejscowi fani byli grupą dzieciaków, które jeszcze nie do końca wiedziały w co się bawią. Kiedy po meczu wracaliśmy na dworzec, dzieciaki znów coś na nas wołały z krzaków i rzucały kamieniami. Część kibiców UNII była rozczarowana wyjazdem. Nastawiliśmy się na konkretną bijatykę, a okazało się, że nawet nie było się z kim bić. Następny wyjazd był ciekawszy. Kibice OKOCIMSKIEGO mieli czas na to, żeby się lepiej zorganizować i zebrać lepszą ekipę. W jakiejś gazecie nawet pisali o awanturze na stadionie OKS-u. Nie zmienia to jednak faktu, że ciągle byli słabi. Tym razem skład kibiców UNII był wiele słabszy niż za pierwszym razem. Chociaż pojechało nas wiele więcej niż poprzednio. Na stadion dotarliśmy bez problemów. Podczas wchodzenia na stadion dopytaliśmy się ludzi, gdzie siedzą zwykle miejscowi kibice. Wskazali na trybunę i miejsce obok trybuny. Od razu zajęliśmy te miejsca żeby wywołać awanturę, kiedy pokażą się miejscowi fani. Niestety miejscowi nie postawili się, mieli nawet kłopoty, żeby się zebrać w jednym miejscu, bo nasi chodzili grupami po całym stadionie i szukali zaczepki. Podczas meczu kibice UNII rozkręcili się na dobre. Zaczęły się awantury. Część widowni na trybunie oberwała. Poza trybunami też nie było bezpiecznie. Grupki kibiców UNII obijały, kogo się tylko dało. W pewnym momencie milicjanci pobili grupę dzieciaków, która z nami przyjechała na ten mecz. Widząc to część kibiców UNII ruszyła na milicję. Milicja uciekła z trybun i do końca meczu stała za bramką w okolicach bramy wejściowej na stadion. Do końca meczu kibice UNII terroryzowali miejscową publiczność. Pamiętam chłopaków (nie będę wymieniał) jak chodzili po trybunie i do końca meczu szukali zaczepki. Miejscowi nie wywiesili żadnej flagi i nie zorganizowali młyna. Po meczu kibice UNII nie wychodzili jedną zorganizowaną grupą. Opuszczaliśmy stadion małymi grupami i tak szli na dworzec. Kiedy szedłem z dwoma kolegami zostaliśmy zaczepieni przez miejscowych. Jak się wychodzi ze stadionu i idzie na dworzec to trzeba skręcić w prawo. Wtedy na wprost jest jakiś park lub planty (to chyba rynek). Z tego parku, z alejki wyskoczyło trzech miejscowych i zaczęli do nas wołać coś w stylu: chodźcie cwaniaki!!! Pobiegliśmy za nimi do tego parku (bo od razu uciekali).W parku uciekająca trójka dołączyła do czekających tam czterech kolegów. Wszyscy miejscowi wyciągnęli wtedy kije bejzbolowe. My byliśmy bez sprzętu, ale i tak podbiegliśmy we trzech do nich na odległość około 8 metrów. Chcieliśmy się z nimi bić, ale było nas mniej a oni mieli kije-więc nie atakowaliśmy pierwsi. Czekaliśmy aż oni zaatakują, ale oni najwyraźniej nie wiedzieli, co się robi z tymi kijami. Bali się nas zaatakować. Staliśmy tak dość długo i krzyczeli na siebie, aby się sprowokować do ataku. Wreszcie z tyłu wjechała na nas milicyjna nyska i miejscowi uciekli. Siedmiu miejscowych było ubranych wtedy w czarne flejersy, kilku miało ogolone głowy na łyso. To był chyba jedyny kontakt z miejscowymi podczas tego wyjazdu.

 

Wisła Kraków – Ruch Chorzów

 

UNIA80/90: Historia kibiców UNII to nie tylko wyjazdy z własnym klubem i na własnym podwórku. Jeździliśmy również na mecze naszych zgód. W latach 80/90 był wyjazd na WISŁA-RUCH (wtedy mieli zgodę). Nie pamiętam ilu nas było na tym meczu, ale siedzieliśmy z WISŁĄ na X. Toli i innym Wiślakom podobała się wtedy moja chusta na twarzy (z czarną jaskółką i napisem UNIA TARNÓW). Ktoś chciał się wymienić na szal WISŁY, ale odmówiłem. Na późniejszych meczach WISŁY widziałem już kilka takich, ale z białą gwiazdą. Po meczu około 5000 fanów WISŁY i RUCHU poszło przez rynek na dworzec. Do historii należą również spotkania towarzyskie z kibicami WISŁY. Mgliście przypomina mi się degustacja win krajowej produkcji w Brzesku u Grzeli. Były to chyba dwie pełne siatki wyżej wspomnianego trunku, a obalane bodajże na żydowskim cmentarzu. Później jeszcze Grzela zapraszał do siebie, ale z zaproszenia skorzystał tylko Jarek(z Rolniczej). Ja i jeszcze ktoś od nas (przepraszam, ale już nie pamiętam kto) + jedna dziewczyna, grzecznie podziękowaliśmy. Jakoś dotarliśmy na dworzec w Brzesku. Jednak samej drogi do Tarnowa jak również okoliczności dzięki, którym znalazłem się w domu-pozostały dla mnie tajemnicą. O Jarku chyba na tydzień słuch zaginął.

 

Wisła Kraków – Górnik Zabrze

 

Raflaski : Kicaj opowiedział mi dzisiaj o meczu Wisła Kraków – Górnik Zabrze (rok 1987 lub 1988). Pojechało do ziomków na ten mecz około 20 kibiców Unii. Przyjechali bardzo wcześnie rano. Spotkali ludzi z Wisły, którzy ich odebrali z dworca i poszli na rynek. Stanęli w jakieś bramie i zaczęli po polskiemu łoić. Po pewnym czasie prowiant się skończył i za bardzo nie wiedzieli, co zrobić, tym bardziej, że ochota była większa niż możliwości. W tym momencie pomogli kibice Wisły, którzy biesiadowali z Unistami. Mecz się zaczynał, więc na stadion ciągnęły, co raz watahy kibiców. Jeden Wiślak wychodził co nóż z bramy i zaczepiał idących na mecz Wiślaków i mówił: „chłopaki Unia do nas przyjechała, zrzuta na flachę. Dawali. Kolega M. spił się jak świnia i spał na schodach w bramie. Śmiali się z niego wszyscy, bo obsrały go gołębie i wyglądał bardzo nieświeżo. Jednak to co później się stało przechodzi ludzkie pojęcie. Na rynku w pewnym momencie słychać „Górnik Zabrze”. Jak nasi to usłyszeli, rzucili wszystko co mięli w rękach (pierwszy kolega M, który się akurat obudził) i heja na rynek. Tam ujrzeli około 50-osobową grupę fanów Górnika. Ruszyli od razu. 20 z Unii i 15 Wisły. Górnik dostał bęcki i uciekł z powrotem na dworzec. Na meczu już się nie pokazali. Naszym było mało, więc wdupcyli kolesiom, którzy byli członkami wycieczki z Izraela, która akurat zwiedzała Rynek Główny. Nasi dotarli jakoś na mecz z grupą Wiślaków, gdzieś pod koniec pierwszej połowy. Zasiedli na sektorze X. Tam wszyscy wnerwieni – cholera nie ma Górnika… a jeden z Wiślaków: „no i nie będzie, Unia ich na rynku pogoniła”.

 

Stal Stalowa Wola – Wisła Kraków

 

Aptar: Wisła w 2 lidze jedzie do Stalowej Woli w ok 200 osob. Z Tarnowa na raty dojeżdża ok 60-70 osób. Wisła każdą grupę Unii wita okrzykiem „Unia Tarnów, Unia Tarnów”. Po meczu dymy, wracamy do Tarnowa, gdzie na peronie czeka jeszcze z 40 naszych w obstawie ZOMO. Wysiadamy i razem z Wisłą chóralne śpiewy „Unia Wisła dwa bratanki” itp. Pociąg rusza i trzy wagony Wisły skanduje „Unia Jaskółka, Jaskółeczka nasza..”. My mimo zakazu zomoli krzyczymy – Wisła Kraków. Coś takiego warto przeżyć!

 

Stal Stalowa Wola – Wisła Kraków

 

UNIA80/90: Na dworcu PKP jest nas 5 z UNII + 15-tu WISŁY w pociągu. W 20 osób przejeżdżamy przez Mielec, gdzie kilku ze STALI obiecuje nam smary w drodze powrotnej. Kiedy wchodzimy na stadion STALI okazuje się, że WISŁA już siedzi na stadionie i nasi z UNII też. Całą drogę myśleliśmy razem z WIŚLAKAMI, że tylko my będziemy w 20 osób, bo oni nikogo nie widzieli wcześniej w Krakowie, żeby już jechał do Stalowej. Podczas meczu nasi z Tarnowa jeszcze dwa razy dojeżdżali. W przerwie pod sektor WISŁY podchodzi 40-stu ze STALOWEJ. Sektor WISŁY wstaje -STALOWA ucieka przez boisko. Po meczu przed kasami czeka na nas STALOWA-ruszamy i uciekają. W drodze na dworzec jeszcze jena akcja: STALOWA atakuje, dochodzi do starcia i znów uciekają. Grupa naszych z Koszyc zdobywa wtedy dwa szale STALOWEJ. W Mielcu czeka STAL MIELEC w 60 osób. Szybko opuszczają stację widząc pociąg pełen szalików.Trzeba było widzieć ich miny (oni też myśleli że nas będzie tylko 20).

 

Ruch Chorzów – Górnik Zabrze

 

UNIA80/90: Jedzie około 15-tu z UNII, w Krakowie wsiada WISŁA. Po meczu jedziemy razem z RUCHEM i WISŁĄ przez Katowice. Przygotowujemy się na spotkanie z GKS-em. W Katowicach milicja zatrzymuje TOLĘ.

 

Wisła Kraków – Legia Warszawa

 

Unia 80/90: WISŁA-LEGIA. Jedzie nas 50. Spóźniamy się na mecz. Wchodzimy na stadion w barwach. Milicja głupieje i eskortuje nas na obstawiony sektor LEGII. LEGIA zdziwiona zastanawia się, kogo im prowadzą. WISŁA patrzy, kto to do LEGII przyjechał. Tuż przed samym sektorem coś jednak milicji nie pasuje i w ostatnim momencie zawracają nas na sektor WISŁY. WISŁA też się pogubiła i wita nas wołając RUCH, RUCH, HKS. Dopiero na sektorze wyjaśnia się cośmy za jedni.

 

Ruch Chorzów – Lechia Gdańsk

 

Jedziemy w jakieś 10 osób na mecz do Chorzowa: Ruch – Lechia, baraże o utrzymanie. Na ten wyjazd jedzie również Wisła – w jakieś 40 osób, z którą dogadaliśmy się już kilka dni wcześniej. W Chorzowie dziwna atmosfera. Miał być mecz przyjaźni, a widzimy, że ekipy ze sobą grające chodzą jakoś osobno. Idziemy na sektor Lechii. Może nie było ich tak dużo, ale banda zajebista. W pewnym momencie dowiadujemy się, że między Ruchem, a Lechią jest kosa. My przyjechaliśmy nieoficjalnie, chociaż w szalach i zostajemy na sektorze Lechii. Natomiast w głupiej sytuacji znaleźli się Wiślacy, niewiedzący jak się zachować. Większość chciała zostać z Lechią, ale nie wypadało przed Ruchem i zasiedli po środku. Kiedy wracaliśmy Wiślacy byli wku…., że w ogóle pojechali na ten mecz. Podobna sytuacja była z meczem Igloopol – Resovia, kiedy przyjechaliśmy na mecz naszych dwóch zgód. Igloopol zrobił kosę z Resovią i postawił nam warunek – albo my, albo oni, Resovia nie stawiała i wybraliśmy ich, po meczu wielka porażka dębiczan.

 

Wisła Kraków – Cracovia

 

Poniżej relacja jaka ukazała się wtedy w krakowskim „Tempie”: Małe Heysel leży w Krakowie! RANO. Zaczęło się w niedzielę rano. Grupa zmierzająca na mecz Cracovia-Wisła zdemolowała pociąg Tarnów-Kraków. Wybito dziesiątki szyb. Skład zakończył bieg w Płaszowie, zamiast na głównym. Luźne grupy kibiców łaziły po mieście, atakując przygodnych przechodniów, czasem kibiców przeciwnika. Ekscesy miały miejsce pod pocztą główną także pod DH „Jubilat”. POŁUDNIE. Mecz o Puchar Prezydenta Krakowa, z którego dochód przeznaczony został na Fundusz Daru Narodowego – rozpoczęty. W 25 minucie przybywają nieliczni kibice … Jagiellonii, wprowadzeni przez zaprzyjaźnionych wiślaków. Chuligani spod znaku Cracovii wszczynają bójki, interweniuje milicja. Do przerwy gonitwa milicjantów za agresywnie zachowującymi się „kibicami”. Wyrywane są ławki, którymi obrzucani są milicjanci (sic!). Ci zaś organizują kilka szarż na agresywną grupę. W jednym ze starć milicyjna pałka łamie w rozgardiaszu nos nastoletniej dziewczynie. Kamieniami i kawałkami ławek obrywają przypadkowi widzowie, często dzieci! Zgroza…POPOŁUDNIE. Przerwa nie zmienia sytuacji, która w sektorze „kibiców” Cracovii nadal jest wybuchowa. Milicji nie udaje rozbić się grupy, zdarzają się walki wręcz z funkcjonariuszami. Setki osób biega po trybunach, w ciągłym ruchu są bojowe pałki. Po chwilowej nieobecności milicja wraca dozbrojona – hełmy z przysłonami, tarcze. Dochodzi – o dziwo! – do porozumienia zwaśnionych od lat zwolenników Cracovii i Wisły, które przypomina pakt o nieagresji wobec konkretnego zagrożenia. Mimo manifestacji siły ze strony milicji, bojowa grupa widzów ani myśli ustąpić. Teraz ma poparcie odwiecznych rywali…Im bliżej końca meczu, tym wyraźniej zaczynają się te grupy zwoływać. Zbiórka na Błoniach…Idą wiślacy, idzie Cracovia. Stosunek liczebności grup jak 5 do 1 dla Wisły. W sumie kilka tysięcy !Formuje się „pochód”. Jak zwykle w takich wypadkach idzie ulicą Manifestu Lipcowego. „Demolka” kolektury „toto”, wybite szyby. Kilkanaście metrów dalej roztrzaskana szyba w „Polmozbcie”. Wybite okno w sklepie cukierniczym, wybite szyby u optyka. Fala ludzka przenosi się na Planty. Szlak znaczony jest systematycznie przewracanymi koszami, łamanymi ławkami. Ich pozostałości znajdziemy daleko, daleko od tego miejsca…Na ulicy Jagiellońskiej, w budynkach UJ, wybijane są wszystkie szyby w oknach na parterze. Chuligani skręcają w ulicę św. Anny. Wybite zostają wszystkie okna na parterze DH „Centrum”, są ślady rabunków. Teraz na rynek. Przewraca się wszystkie kosze, niszczy donice na kwiaty. Z Rynku na Mały Rynek, dalej w Mikołajską. Sypią się szyby, włamanie do sklepu żelaznego przy Mikołajskiej. „Idziemy na radziecki konsulat!” – z tym hasłem na ul. Westerplatte. Od strony frontowej budynek traci wszystkie (z wyjątkiem dwóch) szyby, a było ich kilkadziesiąt! Agresorzy demolują budkę milicyjną, pobito milicjanta. Wybryki przenoszą się pod dworzec. Kamienie lecą na Instytut Ekspertyz Sądowych. Samochód milicyjny traci szybę przednią. Obecność sporych sił milicyjnych studzi zapędy chuliganów, którzy rozchodzą się po mieście, idą do pociągów. Jeden ze składów, relacji Kraków-Muszyna, nie może ruszyć – użyto hamulca bezpieczeństwa. Milicja i SOK przeszukują pociąg w poszukiwaniu sprawców. Wszędzie pełno młodych ludzi, nie widać jednak szalików. Mecz skończył się o 13.45, teraz jest 15.15. Sytuacja powoli się uspokaja. Pozostają funkcjonariusze pilnujący sklepów bez wystaw… POLSKIE HEYSEL JEST CORAZ BLIŻEJ. MOŻE ZDARZYĆ SIĘ W KRAKOWIE…”

 

Rafalski: Byłem na tym meczu, a przepraszam… miałem być. Jechało nas około 50, 60 osób z Tarnowa (Unia). Zaczęliśmy zabawę już pociągu i efektem tego było zatrzymanie składu w Płaszowie. Ostatnie dwa wagony totalnie rozbite. Pobity kanar (to za złe zachowanie). Pamiętam policję z psami biegającą od wagonu do wagonu zgarniającą każdego w szaliku. Coś około 40 osobom udało się umknąć i w grupkach po trzy, cztery udało się im dostać na stadion. Jedna z nich natknęła się na około 300-osobową grupę Cracovii, czekającą na naszym ubiegłorocznym szlaku (rok wcześniej byliśmy w 150 osób + Bochnia). Normalne chyba, że Uniści się nie ujawniali. Reszta brygady siedziała na dołku przez około pięć godzin. Wypuścili nas długo po zakończeniu meczu. Akurat o tyle trafili z czasem, że wyrobiliśmy się w pociąg, w którym jechała owa 40-tka, która była na meczu. Opowiadali przedziwne rzeczy: wspólny atak Wisły i Cracovii na policje, Cracovia śpiewa „nie chcemy Tarnowa” (nie lubili nas wtedy za bardzo), totalny kocioł jednym zdaniem.

 

Lata 80 – Podsumowanie

 

Era pierwszej ekipy Unii zakończyła się na początku lat 90. Spora grupa kibiców Unii z różnych względów zakończyła przygodę z kibicowaniem, część się przerzuciła, zostało niewielu. Lata 90, 91 były ostatnim tchnieniem dawnej ekipy, dlatego jeszcze kilka opisów się pojawi. Potem paradoksalnie przeżywając najlepszy okres sportowy sekcji piłkarskiej zaliczyliśmy największy kryzys, chociaż i tak kibice Unii działali na różne sposoby, głównie na innych sekcjach.

 

Okocimski Brzesko – Unia Tarnów

 

Jarek68: Mój ostatni wyjazd do Brzeska – przełom 89/90. Pojechało nas około 50, był jeszcze Zbylu. Jacyś miejscowi skini podobno się na nas czaili. Na stadionie niezły doping, kilku skinów dopadło Hasana, bo chodził sam po stadionie, ale szybko się zmyli, gdy się poderwaliśmy. Po meczu ze Zbylem, Gieroniem zostajemy w Brzesku i razem z Grzelą idziemy pić. W knajpie trochę skinów, trochę Wisły, trochę OKS. Poznają nas, ale pijemy razem, w końcu z Wisłą mamy zgodę, a OKS to Wisła.

 

Sandecja Nowy Sącz – Unia Tarnów

 

Rafalski: Natomiast moja przygoda z kibicowaniem skończyła się na jesień 1990 roku. Zebraliśmy się na wyjazd na Sandecję w około 30 osób. Czekaliśmy jeszcze mając nadzieję, że ktoś dojdzie, a tu nagle jeden z nas, który stał na peronach i „oglądał” pociągi wybiega i krzyczy, że jedzie Polonia Bytom. My rura na peron, pchamy się z dwóch stron do wagonu, ale dobrze się goście bronili. Z jednej strony zatarasowali drzwi, z drugiej rzucali do nas butelkami po piwie. Drzwi udało się nam jakoś wyłamać im z rąk, ale w tym momencie do akcji wkroczyli sokiści z milicją i zaczęło się pałowanie. Poskręcali nas, resztę rozgonili i do Sącza nie pojechaliśmy. Niedługo później wyjechałem z Polski.

 

UNIA 80/90: Nie można jednak zapominać, że te czasy dawno minęły, a historię kibiców sami teraz tworzycie na nowo. WIELKIE PODZIĘKOWANIA !!! Dla wszystkich, którym udało się zbudować na nowo grupę kibiców UNII. Wiem, że nie było łatwo, ale dzięki temu kibice UNII z lat 80-tych mają gdzie wrócić po wielu latach. Wiem to bo na ostatnich DERBACH (wpis z roku 2005) spotkałem wielu z nich. Duże uznanie również dla kibiców, którym obecnie chce się chodzić na mecze. IV liga, słaba gra piłkarzy, czasem zła pogoda, a mimo tego kibice przychodzą na mecze. Świadczy to o tym, że UNIA ma grupę wiernych kibiców, którzy są z drużyną na dobre i na złe. Powodzenia i oby tak dalej 😀 !!! Ostatni wpis zdecydowałem się poświęcić grupie ANIMALS FANCLUB.

 

TURNIEJ HALOWY w Jaśle. Grali tam wtedy juniorzy albo juniorzy młodsi UNII TARNÓW. Nie pamiętam kiedy to było dokładnie, ale na pewno przed rokiem 88. Zaczęło się wszystko od tego że na ul. Ułańskiej mieszkał jeden z juniorów UNII- J.M. Pewnego razu na podwórku poprosił nas o pomoc. Powiedział, że grają w Jaśle turniej kilkudniowy, na który przychodzą kibice CZARNYCH JASŁO. Według J.M juniorzy UNII mieli szanse na pierwsze miejsce w turnieju. Na przeszkodzie stali jednak kibice CZARNYCH, którzy na wypadek wygranej UNII obiecali juniorom tęgie smary. J.M powiedział, że drużyna jest przestraszona i nie będzie walczyć o zwycięstwo. Poprosił, żebyśmy przyjechali na ostatni dzień turnieju. Pojechało nas tylko trzech. Byłem z P.D. oraz GIENA. Do Jasła przyjechaliśmy PKS-em. Jakoś udało nam się odnaleźć halę, na której był turniej. Wejście na halę załatwili nam juniorzy. Kiedy wchodziliśmy było słychać miejscowych. Wołali:CZARNI JASŁO, CRACOVIA itd… Nie wiedzieliśmy ilu jest miejscowych na hali, ale jak tylko znaleźliśmy się w środku zaczęliśmy wołać UNIA TARNÓW. Miejscowi zamilkli. Na trybuny były dwa wejścia, lewe i prawe. Ciągle wołając UNIA!- weszliśmy prawym. Miejscowi jak się okazało siedzieli na środku widowni. Było ich ponad 30 osób. W sektorze nie mieli żadnych dzieci. Trochę czarno-białych i biało-czerwonych szalików.O d razu weszliśmy w ich sektor i zaczynamy lać (byliśmy bez sprzętu). Oni byli chyba ostro przestraszeni, bo nawet bali się wstać z krzesełek, kiedy ich tłukliśmy. Kazaliśmy im siedzieć cicho, bo jak nie to znów dostaną lanie. Siedzieli cicho. Mimo tego GIENA, co jakiś czas wchodził w ich sektor sam i obijał kogo mu pasowało. Stanęliśmy u góry po prawej stronie trybuny i wołali UNIA TARNÓW. Miejscowi pochowali szaliki i siedzieli cicho. Wydaje mi się że siedzieliśmy na hali ponad godzinę i nic się nie działo oprócz tego że GIENA chodził co chwilę prać miejscowych, którzy ciągle bali się wstać z krzesełek. Po jakimś czasie kibice CZARNYCH przyprowadzili na halę jakiegoś osiłka z pobliskiego osiedla. Kawał chłopa-jak sam powiedział na wstępie nie był żadnym kibicem tylko nie podobało mu się, że rozrabiamy na jego terenie(dziwny gość). Podszedł do nas razem z pięcioma odważniejszymi kibicami CZARNYCH. Skoro nie podobało mu się nasze zachowanie nie było innego wyjścia jak tylko się lać. Skoczyliśmy na nich pierwsi i jazda. Miejscowi dostali smary. Obity osiłek odgrażał się, że jeszcze zobaczymy. Bijatyka na trybunach narobiła sporego zamieszania. Ludzie uciekli i zajęli miejsca po jednej stronie hali. Połowa trybun, na której my siedzieliśmy była raczej pusta. Chyba po piętnastu minutach od bijatyki na hali pojawiła się milicja. Zostaliśmy zatrzymani i wyprowadzeni z hali. Po spisaniu danych siedzieliśmy w milicyjnej nysce przed halą chyba następną godzinę. Nie wiedzieliśmy co z nami chce zrobić milicja. Kiedy turniej się skończył podjechał autobus po naszych juniorów. Do nyski podszedł główny trener młodych piłkarzy UNII. Chwilę rozmawiał z milicjantami. Po chwil milicjanci wprowadzili nas do autobusu, w którym siedzieli nasi juniorzy. Główny trener (nazwiska niestety nie pamiętam) pokazał nam miejsca, które mogliśmy zająć. Drugim trenerem był wtedy niejaki pan CHMURA, który ciągle się nas czepiał mówiąc coś o bandytach i chuliganach. Widząc to pierwszy trener kazał mu się uspokoić i zająć miejsce daleko od nas w przodzie autobusu. Do Tarnowa spokojnie przyjechaliśmy z juniorami. Żeby dokładniej określić czas zdarzenia kolega RAFALSKI mógłby spróbować zapytać o szczegóły kolegę KICAJA. Wydaje mi się, że wtedy właśnie grał jako junior na tym turnieju-może sobie coś przypomni. Na tym koniec wpisów.

 

Jarek: Z lat 80 były ciekawe mecze np. Unii z Cracovią, nas było ok. 200 – Cracovii 100. W przerwie ruszyliśmy w ich stronę, ale milicja nie dopuściła do zadymy na stadionie, szczegóły w art. „Tempa” – Budzimy się, gdy nadchodzi śmierć. Artykuł na całą stronę.

 

W latach 80 mieliśmy dość dobrą ekipę, jedynie Wisła i Cracovia mocno odstawały, ale z resztą jakoś sobie radziliśmy – chodzi oczywiście o Galicję. Parę zadym było tez na koszu, raz Tovii udało się nas pogonić, ale za dwa tygodnie nie przyszli na umówione spotkanie. W sile ok. 200 udaliśmy się na ich osiedle, ale ich nie było. Potem dowiedzieliśmy się, że schowali się na dachu. W latach 80 byłem na kilkudziesięciu wyjazdach.